sobota, 22 lutego 2014

Słabostki ;)

Od rana na pełnych obrotach... 

Tysiączki w tempie 4:50/km x5. I znów to uczucie dziwnego chłodu w żołądku! Na czwartym przyspieszeniu miałam wrażenie, że drzewa się ze mnie śmieją  Starałam się utrzymywać tempo tak, jak robiłam to z trenerem. Musiałam sie wspomóc lekkim dopingiem i w głowie leciały ciągle słowa "dam radę, dam radę... dasz radę! Cholera! Anka DAJ RADĘ!!!" Wytrwałam do końca  Dumna i szczęśliwa  Bo trening był naprawdę ciężki... a to nie koniec!

Chwila na ogarnięcie i czas na basen z trenerem, który okazał się świetnym obserwatorem. Albo to ja jestem słabą aktorką  Już na dzień dobry ogarnęła mnie jakaś niemoc, której źródło było w głowie. Robiłam to, co mi kazano, ale jakoś tak... jak nie ja. Zawsze byłam roześmiana, a dziś na twarzy zamiast uśmiechu było zrezygnowanie  Taką zmianę nawet facet zauważa! Tym bardziej, że unikałam, jak ognia kontaktu wzrokowego, bo zwyczajnie walczyłam, żeby nie wypłynęły ze mnie emocje... nie do końca mi wyszło, ale sądziłam, że w basenie, gdzie wody jest dużo, zostanie to nie zauważone To, że zostałam przyłapana na zwyczajnej babskiej niemocy i słabości rozzłościło mnie jeszcze bardziej i nie poprawiało to stanu mojej psychiki. Jakoś trzeba było zebrać się do kupy i cisnąć dalej pływanie... trening też do lekkich nie należał.

Gorszy dzień zdarza się każdemu, ale jakoś dałam radę 

Kolejny kilometr zaliczony! I pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu bałam się zanurzyć w wodzie... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz