poniedziałek, 19 stycznia 2015

Good job!!!

Są treningi, kiedy biegniemy z głową w chmurach i nie liczy się nic. Tylko lewa, prawa, wdech, wydech... wyłączamy umysł i dajemy się ponieść nogom Emotikon smile

Są także treningi, podczas których ważne jest skupienie, koncentracja, ponieważ bez tego nie wykonamy prawidłowo zadania.

Dziś zaliczałam ten drugi typ treningów, bo jeśli chce się osiągnąć dany cel, trzeba czasami dać z siebie więcej. Wycisnęłam z siebie więcej, niż byłam w stanie sobie wyobrazić. Podeszłam do treningu bardzo poważnie. Bo równie poważnie traktuję swój cel Emotikon smile

Na rozgrzewkę luźne 3 km + Interwały - sztuk 5 x 300m - tempo 4:00/km

Od samego początku tempo było solidne, zdecydowanie szybsze niż powinno. 1km - 4:30, 2km - 4:50, na 3km zwolniłam jeszcze bardziej, bo przecież nie bedę mieć sił na interwały! No i na dwóch pierwszych przyspieszeniach odczułam wcześniejsze tempo... udało się zejść tylko do 4:20 Emotikon unsure trzecie podejście już było lepsze Emotikon grin 4:00 jak w mordę strzelił! Emotikon grinprzyspieszenie czwarte - 3:50-4:00 Emotikon grin YEEEEEEAAAAAH!!!!!! Jest MOC! Emotikon grinOstatnie przyspieszenie... ewidentnie mnie poniosło! Albo GPS sobie jaja robił... 3:17?????? Szybko spuchłam, więc zwolniłam i próbowałam utrzymać się na poziomie 3:50-4:00 Emotikon grin

Jakoś poszło... świńskim truchtem wróciłam do domu i marzyłam o tym, żeby ktoś klepnął mnie w ramię i powiedział:

DOBRA ROBOTA MAŁA!!!

Niestety nikogo nie było, ale satysfakcja z dobrze wykonanego treningu jest najlepszą nagrodą Emotikon smile Na szczęście mogę Wam się pochwalić, więc to robię i poraz kolejny powtórzę...

Nie ma rzeczy niemożliwych! Jesteśmy w stanie wiele osiągnąć, musimy tylko tego bardzo CHCIEĆ Emotikon smile
 

niedziela, 18 stycznia 2015

Z cyklu... wygłupy na basenie :D

Ależ miałam dziś widownię na basenie Emotikon grin Emotikon grin Emotikon grin 

Dawno się tak nie ubawiłam... a raczej... dawno tak nie ubawiłam ratowników swoimi wyczynami Emotikon grin Tylko trener miał minę jakąś taką... no jak z tego obrazka Emotikon tongue tyle, że nie w wersji rudej Emotikon tongue 

Ostatnio moje pływanie jest dość nudne Emotikon tongue od czasu do czasu są wariacje pod wodą, ale generalnie wszystko mi wychodzi w miarę poprawnie, więc nie ma śmiechu... aż do dzisiejszego treningu Emotikon grin Bo podpowiedziałam trenerowi, żeby ogarnąć dziś skoki do wody i głównym celem było przepłynięcie całej długości basenu pod wodą. No to hop... skaczę raz, drugi, trzeci... ratownik wyciera okulary z wody, bo znów go obryzgałam Emotikon tongueups... Emotikon grin chyba była lekka decha Emotikon tongue Trener tłumaczy spokojnie, jak krowie na rowie, jak mam się wybić do skoku... ustawiam się i już chcę wykonać skok! W momencie kiedy się wybijam...kątem oka widzę rękę trenera, która wędruje w moją stronę, jakby chciał mnie szturchnąć albo sprzedać jakiegoś pstryczka (???) Nie wiem co chciał zrobić, ale ja chciałam się szybko wycofać ze skoku Emotikon grin tylko, że było już za późno Emotikon grin grawitacja zwyciężyła i runęłam do wody z piskiem...prosto na twarz... wynurzam się z cichacza i obserwuję... na twarzach ratowników konsternacja. U trenera także lecz z domieszką słynnego WTF??!! Emotikon grin

Drugie podejście... szykuję się do skoku, już się wybijam, już lekko zaczynam się odbijać! I ZNOWU!!! Widzę jego rękę, która ma zamiar mnie szturchnąć!!! GADZINA!!! Oczywiście znów chciałam szybko wycofać się ze skoku i oczywiście znów było za późno Emotikon grin Emotikon grin Emotikon grin Wyszło zatem kolejne jebut... twarzą pierdut i sruuu na dno basenu! Już pod wodą zaczęłam umierać ze śmiechu, więc i lekko się podtopiłam... wynurzam się i nie widzę już konsternacji... Było niedowierzanie Emotikon grin Ze śmiechu nie potrafiłam się wytłumaczyć, że to nie moja wina, to ręka trenera!!! Emotikon grin

Podejście trzecie... pogoniłam trenera, żeby stał daleko ode mnie Emotikon tongue niech jego ręka nie zbliża się do mnie podczas wybicia! Emotikon grin Ustawił się w rzędzie z ratownikami i stworzyli mi niezły doping Emotikon grin Najpierw była fala meksykańska, później głośne skandowanie "Ania! Ania!" Emotikon grin Emotikon grin Emotikon grin no i już ciszej słyszałam pytania: skoczy czy nie skoczy? Pewnie obstawiali, że nie skoczę Emotikon tongue a tu proszę, wyskoczyła jak strzała, wbiła się w taflę wody, zniosło ją na bok trochę, przez co czuła się jak Titanic zbliżający się do góry lodowej Emotikon grin tyle, że tą górą była boczna ściana basenu Emotikon tongue Ale znając zakończenie Titanica wolałam wcześniej odbić stery i wyjść na prostą Emotikon grin Emotikon grin Emotikon grin

Ufff... udało się Emotikon grin przeżyłam Emotikon grin Ale trenerowi chyba przyda się odpoczynek, bo po dzisiejszych wyczynach, mam wrażenie, że popadł w lekką depresję...

niedziela, 11 stycznia 2015

1 rok na basenie :)

Dokładnie rok temu po raz pierwszy weszłam do basenu :) Jest co świętować! Gdyby nie pewien Stary Piernik, który mnie zmotywował do tego, by nauczyć się pływać, pewnie nie miałabym się czym dziś pochwalić :D Jego słowa "woda to żywioł, nad którym to Ty powinnaś panować, nie on nad Tobą" były iskrą, która rozpaliła we mnie, jak się z czasem okazało - nową pasję. 

Sama oczywiście bym nic nie zdziałała. Potrzebny był Trener i to z dużą dawką poczucia humoru i anielską cierpliwością. Trafiłam w 10! Trener okazał się idealny :D Pamiętam, jak dziś, moją pierwszą lekcję i to jak mi tłumaczył:

"To duże przed nami to jest basen. W nim jest woda i tu się pływa" :D 

Zaczynałam od zera... a nawet jeszcze niżej! Miałam taki lęk przed wodą, że bałam się głowę zanurzyć... przecież mogło mi oczy i nos i uszy pozalewać!!! Horror jakiś... fakt, że jak byłam zmuszona (choćby na katorżniku) to popłynęłam. Jednak wraz z utratą dna pod nogami traciłam pewność siebie i niestety szłam na dno... jak kamień. 

Wytłumaczyłam Trenerowi co zamierzam i ile mam czasu na naukę. Poprosił mnie o zaprezentowanie swoich "umiejętności" po czym złapał się za głowę i... chyba lekko załamał :P Po tym co zobaczył chyba nie wierzył, że uda się osiągnąć cel, który sobie obrałam. 
Lekko nie było! Była złość, nerwy, strach, były też i łzy... nie raz chciałam skopać wodzie tyłek, gdy ta skutecznie mnie podtapiała. 

Trener miał niesamowite podejście do mnie i szybko nauczył się wyczuwać moje nastroje :D Dzięki jego naukom początkowy strach i złość przerodziły się w radość i satysfakcję. Dzięki mobilizacji i determinacji z jaką przychodziłam na treningi, robiłam niesamowite postępy. 5-6 dni w tygoniu na basenie. Po 4 miesiącach pływałam kraulem tak sprawnie, że zaliczałam już 2 km w godzinę. Na kolejne 4 miesiące pojechałam na szkolenie wojskowe i niestety na pływanie nie było czasu. Forma spadła, ale na szczęście szybko ją nadrobiłam. 

Miesiąc temu miałam popłynąć w swoich pierwszych Mistrzostwach, ale niestety choroba mi nie pozwoliła. No cóż...

Dziś, kiedy wchodzę na basen, Trener z drugiego końca krzyczy:

"Jest i Ona! Moja najlepsza zawodniczka!!!" :D 

To bardzo miłe, chociaż czasami mam ochotę schować się w czepek albo zanurkować szybko pod wodę :P bo nie dowierzam, że to niby ja? 

- Ja najlepsza? Zwykły amator!
- Amator nie pływa 2km w godzinę
- Nie? Ale przecież to nie jest szybko...
- Wolno też nie. Jest nieźle


A wszystko dzięki Niemu! Trenerowi należy się medal za cierpliwość do mnie :) Jestem mu bardzo wdzięczna za poświęcony czas... DZIĘKUJĘ!!! :) 

Idę uczcić moją małą rocznicę treningiem :D oczywiście na basenie :D

A Wam powiem tylko tyle... wszystkie lęki, słabości są w naszej głowie. Da się z nimi wygrać. 

NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE ! ! ! :)