niedziela, 24 kwietnia 2016

Nessi - najnowsza kolekcja przetestowana!

Pamiętam początki współpracy z Nessi, kiedy dopiero się rozwijali i wchodzili na Polski rynek. Ich produkty były dobre, oryginalne, ale wciąż pracowali nad tym, by były lepsze. Testowałam wiele produktów tej marki. Każde z nich miało jakiś mankament, ale i jednocześnie mnóstwo zalet. Wszyscy, jak w życiu, uczymy się na błędach. Dzięki systematycznym testom, recenzjom, opiniom producent jest w stanie wychwycić niedociągnięcia i zwyczajnie je poprawić. Po co o tym piszę? Ponieważ jestem po testach ubrań z najnowszej kolekcji wiosna/lato 2016 i z czystym sumieniem, bez lukrowania, mogę powiedzieć, że Nessi nie lekceważy klienta. Wręcz chce mu sprawić ogromną przyjemność. I udaje się to z całkiem sporym powodzeniem! Śmiem twierdzić, że w temacie legginsów doszli do perfekcji. A to, co najważniejsze, czyli bezpieczeństwo na drodze, stało się tak oczywiste, że odblaski są już standardem w niemalże prawie każdym produkcie. Prawie, bo w skarpetkach raczej nie są potrzebne J Ale do rzeczy…
Kolekcja wiosna/lato 2016, która ukazała się pierwszego dnia wiosny, przeszła najśmielsze oczekiwania. To była eksplozja pozytywnej energii! Wzory inspirowane naturą i ciekawa kolorystyka dały świetny efekt! Osobiście nie mogłam się zdecydować, który model wybrać. Jak to u kobiet bywa… niezdecydowane istoty J W końcu udało się dopasować strój i o to, co wybrałam do testów:

- LEGGINSY DO BIEGANIA Z PASEM ORANGE TWIG – OSLP-43

- LEGGINSY ZERO COLORED NET – OSKZ-01

- TOP SPORTOWY COLORED MOSAIC II – TS-04

Może zacznę od topu sportowego, który jest nowością w ofercie Nessi. Biust podczas wysiłku fizycznego powinien być dobrze przytrzymany, aby nie ciążył zanadto. Panie z większym rozmiarem pewnie wiedzą, o co mi chodzi. Ja na szczęście, albo i niestety, nie mam aż tak dużego kłopotu z rozmiarem i utrzymaniem tych kształtów na miejscu.

Sugerując się tym, że zawsze kupowałam topy w rozmiarze „S”, postanowiłam i tu taki wybrać. Pierwsza przymiarka… niby jest ok. Za duży nie był, ale nie „ściskał” piersi odpowiednio. Moje wcześniejsze topy, typowe z sieciówek, zawierały w materiale więcej elastyny, przez co biust naprawdę był „ściśnięty”. Przyzwyczajona do takiego efektu, postanowiłam więc spróbować z rozmiarem „XS”. Z wymianą oczywiście nie było kłopotu i za kilka dni miałam już top w mniejszym rozmiarze. Ten już leży o wiele lepiej. Dzięki szerokiej gumie biust jest podtrzymywany na miejscu. Materiał, którego użył producent Nessi, to Flexible Fit. Szczerze? Miałam obawy czy nie wrócę po treningu z zakrwawionymi sutkami. To bardzo ważne, by materiał nie drażnił. Na pewno widzieliście panów po maratonach, z czerwonymi plamami w okolicach sutków. To jest właśnie efekt uboczny niektórych materiałów, z których wykonana jest odzież sportowa. Materiał topu od Nessi okazał się bardzo przyjemny w dotyku i nie drażnił żadnych elementów ciała. Szwy również są niewyczuwalne. I teraz kolejny ważny element, za który Nessi zdobywa u mnie złoty medal. Oddychalność materiału i odprowadzanie wilgoci. W topach z sieciówki zawsze miałam z tym kłopot. Materiał chłonął pot, ale nie odprowadzał wilgoci. Efekt? Zawsze wyglądałam, jakbym wylała na siebie butelkę wody. No niby normalne, w końcu trochę człowiek się spoci. Ale w topie od Nessi nie zauważyłam, żebym miała cały mokry materiał. Pot jest doskonale odprowadzany i materiał szybko schnie.
Przyzwyczajona do większego „ucisku” pewnie zasugerowałabym delikatne zwiększenie elastyny w materiale. Ale tak jak jest teraz, jest dobrze. Biust leży w topie swobodnie, ale nie skacze w trakcie wysiłku, jak na wolnym wybiegu. Praktycznie w ogóle się go nie czuje, a to pozwala cieszyć się treningiem. Nie wyobrażam sobie męczarni z obtarciami w tym miejscu. Dlatego ten top ma u mnie bardzo wysoką ocenę. Szczególnie, że jest to debiut w katalogu.

Kolejnym produktem, który mogłam przetestować są krótkie spodenki. Zdecydowanie nie jest to mój ulubiony typ, ponieważ zawsze wolałam długość ¾ lub całkiem długie. Dlaczego? Ze względu na rozbudowane uda. Nogawki zawsze wbijały mi się w uda, co dawało fatalny efekt. O tym, że powodowało to kiepskie samopoczucie, już chyba nie muszę wspominać. Coś mnie jednak podkusiło, żeby spróbować z tym typem spodenek. Ostatni raz. I ten ostatni raz okazał się przełomowy. Spodenki leżą bardzo dobrze. Mimo że są dopasowane do ciała, nie wbijają się w uda! Kolejne moje obawy, przez które nie lubiłam tego typu spodenek, to podwijanie się nogawek do góry podczas wysiłku i delikatne odsłanianie tyłka. Długość nogawki w spodenkach Nessi jest taka, że nawet jak się delikatnie podwiną, to nic nie odsłaniają. Dodatkowo wysoki stan w pasie powoduje wyszczuplenie sylwetki, a czarny pas z tyłu mam wrażenie, że nadaje lepszych kształtów. Producent chyba pomyślał o panach… biegnąc na zawodach za panią w takich spodenkach, można i nacieszyć oko, ale także zyskać odrobinę motywacji ;) Materiał? Podobnie, jak w topie. Flexible, do którego nie mam zarzutów. Szwy płaskie, więc niewyczuwalne na ciele. Brakuje mi tylko jakiejś małej kieszonki. Koniecznie na zamek. Maleńka, żeby można było schować klucz lub chusteczkę.

I ostatni produkt, który jest dla mnie niczym wisienka na torcie… długie legginsy z pasem. Testowałam już pięć par legginsów od Nessi. Te są szóste. I chyba najlepsze! Zawsze lekko marudziłam, że w trakcie wysiłku zsuwają się i musiałam wszywać sznurki, żeby się związać w pasie J Wyjątkiem były legginsy z wbudowanym pasem. Może to kwestia budowy i ruchu bioder. Pas jednak robi dobrą robotę w moim przypadku. Od czasu do czasu podciągnęłam je do góry, ale nie był to jakiś spory kłopot. W najnowszym modelu ten pas jest ciaśniejszy. Mocniej trzyma i nie muszę nic poprawiać. Pierwszy raz biegnę i nie skupiam się na tym, że legginsy mi się zsuwają J Może i brzmi śmiesznie, ale walcząc o życiówkę na zawodach takie szczegóły rozpraszają i są zbędne. Co więcej, w pasie są trzy kieszonki, na jakieś drobne rzeczy. Bardzo przydatne. No i kolorystyka… ujęła mnie bez reszty! Nie wiem dlaczego, ale kolor, który wybrałam przypomina mi afrykański zachód słońca. Kojarzy mi się z pewną dzikością i pewnie dlatego żartobliwie mówię na nie, że są to racice gazeli. Jeszcze jakby osiągały podobną do gazeli prędkość, byłoby idealnie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz