czwartek, 16 stycznia 2014

2 treningi z rana i można zaczynać dzień! :)

Życie ostatnio przynosi mi same dobre wiadomości :) Jestem tak przeszęśliwa, że jak biegnę, to frunę :D 

6 km zaliczone na pierwsze śniadanie :) średnie tempo 5:30/km


1km/04:57, 2km/05:52, 3km/05:23, 4km/05:39, 5km/5:39, 6km/5:34

Przy pierwszym kilometrze ewidentnie mnie poniosło i drugi już przez to był gorszy, ale w trakcie biegu tego nie czułam ;) Było lekko i przyjemnie. Nic więcej się nie liczyło. 

Po zaliczeniu trasy przyszła kolej na basen! Druga lekcja nauki pływania... nie było już tak lekko, jak za pierwszym razem. Znów opiłam się wody, jak smok, a pieczenie w nosie od chloru zaczyna drażnić coraz bardziej! Dziś było oswajanie się z głebokością, czyli... skoki do wody na głębokość 4 metrów! Narobiłam przy tym sporo pisku przez co inny ratownik musiał mnie uciszać przez mikrofon :P Usłyszałam "żeby to było przedostatni raz!" no i tak myślę i myślę... jak to przedostatni? Że niby jeszcze raz mam skakać? Skoczyłam nawet więcej :D 5 razy siedząc na murku, 5 razy stojąc na murku i 2 razy z podestu do skoków... do tego pływanie na plecach (wciąż z asekuracją). Zdecydowanie lepiej mi się pływa pod wodą... 

I jest tylko jeden minus... zapominam, że woda to nie bieżnia! Na trasie spinam się, żeby biec szybciej. W wodzie spinam się, by płynąć szybciej przez co za szybko puchnę i witam się z dnem basenu ;) Żeby opanować technikę rozluźniania w wodzie, trener nauczył mnie dryfowania pod wodą zwiniętą w kłębek :D polubiłam to ćwiczenie :D może i polubię pływanie...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz