Skoro w drodze do sukcesu oprócz wysiłku, ważna jest także dieta polecam kanał YT bardzo dobrej opolskiej Pani Dietetyk i Terenera personalnego (pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że najlepszej i najbardziej rzetelnej)
http://www.youtube.com/user/GabinetDietetyczny
Polecam :) myślę, że na pewno uda Wam się znaleźć dzięki niej odpowiedzi na nurtujące Was pytania dotyczące żywienia :) jeśli nie, zadawajcie pytania na FP (http://www.facebook.com/Dietetyk.Trener.Personalny.Gabinet.Opole) a Pani Dietetyk odpowie na nie :)
poniedziałek, 28 stycznia 2013
środa, 23 stycznia 2013
Zimowa alternatywa dla biegacza
Z poprzednich
artykułów wiemy, że wymówki są dla słabych. Pogoda? Zawsze idealna do wyjścia w
teren. Motywacja? Znajdziesz ją w umyśle… a i tak istnieją tacy, którzy będą
szukać dziury w całym. Tłumaczenia, że chęci są, ale nie ma ubioru na zimę,
albo że gardło wrażliwe i nie zniesie niskich temperatur… będę dziś nad wyraz
wyrozumiała i delikatnie przytaknę. Ale tylko dziś! Nie będę krzyczeć za wami,
że moja babcia jest bardziej wytrwała od was :) W zamian mam dla tych wszystkich
szukających wymówek propozycję. Poświęćcie chociaż 5-10 minut w ciepłym domowym
zaciszu i poszukajcie w internecie najbliższego klubu fitness, który posiada w
swojej ofercie zajęcia INDOOR CYCLING. Godzina takiego wysiłku to świetna
alternatywa dla biegaczy.
Czym jest Indoor
Cycling?
To rodzaj
aktywności ruchowej na rowerach stacjonarnych specjalnie przystosowanych do
intensywnej jazdy. Ale nie jest to zwyczajne, luźne pedałowanie. Jedziemy
różnym tempem, pod dyktando instruktora – na odpowiednim obciążeniu.
Indoor Cycling
jest treningiem wytrzymałościowo-siłowym, ale nie tylko. Trenujemy tu także
motywację, siłę umysłu, zwalczamy stres, a wszystko to bez obciążania stawów.
Nie narażamy kolan na urazy, a dodatkowo wzmacniają się mięśnie ud, przyczepy i
powięzi, które są dla nas bardzo istotne.
Nie odczujemy tu
współzawodnictwa. Grupa staje się jednością, a muzyczne bity wyznaczają rytm i
tempo. W zależności od inicjatywy instruktora trening podzielony jest na
podjazdy, joggingi, ostre zjazdy. Nie ma ani chwili nudy, dzięki czemu chętnych
na zajęcia przybywa.
Korzyści z
udziału w Indoor Cycling:
- Duża ilość spalonych kalorii podczas jednego treningu (nawet do 800 kcal)
- Obniża się tętno spoczynkowe serca, przechodzi ono na tzw. tryb ekonomiczny, dzięki czemu jest mniej obciążone
- Zwiększa się przepływ krwi
- Ciśnienie krwi obniża się i stabilizuje
- Zwiększa się wydajność płuc, a co za tym idzie, kondycja
- Poziom cukry we krwi ulega stabilizacji
- Wzrasta poziom endorfin w organizmie
- Pozytywnie działa na cały aparat ruchu, wzmacnia mięśnie, stabilizuje stawy
- Reguluje przemianę materii
- A przede wszystkim świetnie poprawia nastrój :)
To trening dla każdego, kto chce poprawić lub utrzymać kondycję. Idealny
dla tych, którzy nie lubią zimą wychodzić w teren.
Pozbyłam was właśnie kolejnej wymówki, ale to dla waszego dobra… :)
niedziela, 20 stycznia 2013
czas płynie...człowieku, ucz się pływać!
Od szarej myszki
do świadomej swych wartości osoby wcale nie ma dalekiej drogi. Jeśli ta
nieśmiała osoba potrafi wskrzesić w sobie choć jedną iskrę szaleństwa – reszta pójdzie
jak z płatka. Pod warunkiem, że ktoś zaszczepił w nas wytrwałość i zdyscyplinowanie.
Czym więc tak naprawdę jest bieganie? Dla tych, co nie biegają, to zwyczajne i
nudne prawa – lewa – prawa – lewa… zadyszka i palpitacje serca. Dla tych, którzy
zmierzyli się z tym sportem, to droga do lepszego życia. Każdy kilometr
przybliża nas do osobistego sukcesu. Jakiekolwiek niepowodzenie motywuje do
dalszej walki. Każda taka wygrana to krok do przodu. Zarówno pod względem
kondycyjnym (treningowym) jak i psychicznym.
Ta szara myszka
przy każdym kilometrze zostaje w tyle. Jest za słaba, żeby walczyć z naszym
nowym „JA” – odważniejszym, silniejszym, świadomym i konsekwentnym. Nagle
zmienia się dotychczasowy pogląd na życie. Zaczynamy dostrzegać więcej i
inaczej. Jak to możliwe, żeby móc tak się zmienić tylko biegając? Tylko, albo
aż!
Od zawsze mówiło się, że sport kształtuje charakter. Walcząc z własnymi słabościami umacniamy
się jeszcze bardziej. Zaczyna podobać się nam takie życie. Rozpędzamy się i
chwytamy wiatr w żagle. Nasza siła jest tak ogromna, że w pewnym momencie nie
dostrzegamy przeszkód na drodze. Przestają one istnieć, a to dlatego, że nasz
umysł jest wolny od ograniczeń. Czujemy się spełnieni, a to kolejny krok do
szczęścia. Człowiek szczęśliwy, żyjący w zgodzie ze sobą jest w stanie dokonać
rzeczy niemożliwych. A przy tym, mimo rozpędu, mając pełną kontrolę
wszystkiego. To nie tak, że biegniemy na łeb, na szyję. Ci mądrzejsi, którzy
nabrali pokory do swojej pasji, potrafią ją docenić po partnersku. Wszystko
odbywa się z rozwagą. I choć często faktycznie wydaje się, że jesteśmy
zabiegani, tak naprawdę jesteśmy świetnymi koordynatorami własnego czasu.
Osobiście
wyznaję zasadę: „czas płynie…człowieku - ucz się pływać!”. Zacznij więc czerpać
z życia pełnymi garściami i nie odpuszczaj przy drobnych załamaniach. Tylko od
Ciebie zależy jak przebiegniesz swoje życie. Swój osobisty maraton, w którym
znajdziesz i groźne podbiegi i luźne, polne ścieżki, szybkie zbiegi, po
pokonaniu których na mecie odetchniemy z ulgą – bo biegłeś pełną piersią, z
pełną świadomością każdego stawianego kroku, na które kiedyś nigdy być się nie odważył.
A Was, jak
odmieniło bieganie?
piątek, 18 stycznia 2013
Maraton
"Opisać przeżycie jakim jest maraton komuś, kto nigdy tego nie doświadczył, to jak próba opisania koloru komuś, kto urodził się ślepy" Jerome Drayton, biegacz długodystansowy
Teraz po czasie doskonale wiem, jak to jest... mimo że wcześniejczytałam dużo relacji z maratonów, odczuć innych biegaczy. Wiele osób mi mówiło "to solidny kawał drogi". 42km i 195m to faktycznie kawał drogi... ale jeszcze większy to przygotowania i wyrzeczenia w trakcie treningów. Mając świadomość ile trudu to wszystko kosztowało - moment przekroczenia mety ma słodszy smak :) i faktycznie ciężko opisać to komuś kto tego nie doświadczył! Dlatego polecam wpisać maraton na listę marzeń do spełnienia i doświadczenie tego cudownego stanu :)
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Wymówki to domena słabych!!!!
Patrzysz w
lustro i się krzywisz. Dlaczego? Czyżby nie podobało Ci się odbicie w lustrze?
Przecież to Twoje ciało. Ty decydujesz o jego wyglądzie. I tylko od Ciebie
zależy Twoje samopoczucie. Jeśli coś Ci nie pasuje, zmień to! Myślisz, że się
nie da? Wszystko się da :) Każdy jest kowalem swojego losu, ale również ciała.
I to dosłownie.
Jest mnóstwo
osób, które lamentują, że są grube, przeżywają koszmar na zakupach, bo nie
mieszczą się w ciuchy. I te krępujące gratulacje z okazji ciąży, kiedy to wcale
nie jest ciąża. Chyba, że spożywcza… Niestety tylko niewielki odsetek tych
ludzi ma w sobie na tyle siły, by to zmienić. Reszta znajdzie nawet najbardziej
absurdalną wymówkę, by nic nie robić. A to brak czasu, praca, sesja, dzieci,
rodzina… Skoro nie ma czasu ćwiczyć, to po co katować się dietą? Prawdziwej
baletnicy to i rondel u spódnicy będzie przeszkadzał… stare porzekadło, a jakże
wciąż aktualne!
Prawda jest
taka, że 70-80% sukcesu stanowi właśnie dieta. 20-30% to wysiłek fizyczny,
który w rzeczywistości jest tylko kropką nad i w drodze do osiągnięcia
wymarzonej sylwetki.
Wprowadzając
zdrową, racjonalną dietę poprawiamy samopoczucie i funkcjonowanie naszego
organizmu. Czujemy się lżejsi, pełni energii, nic nie ciąży na żołądku. Jest
mobilizacja, by wykorzystać energię. A czym jest racjonalna dieta? Niczym
skomplikowanym. Regularność posiłków co 2-3 godziny. Jemy częściej, ale mniej,
dzięki czemu poprawia się metabolizm. Wprowadzamy do diety owoce, warzywa,
pijemy dużo wody – co powinno być naturalne. Nie smażymy! Gotujemy lub dusimy
na parze. Unikamy słodyczy (nadmiaru :P) i wszelkiego cukru w każdej postaci.
Na początku wydaje się to być męczące. Pilnowanie pory posiłków,
przygotowywanie ich… tu może pojawić się kolejny pretekst, że przecież nie ma
na to czasu. Powiedzmy sobie szczerze… wymówki to domena słabych! Nie ma
sytuacji bez wyjścia, nie ma rzeczy niemożliwych, dla chcącego nic trudnego…
mogłabym wymieniać pokrewne motta bez końca. Po co się okłamywać? Zamiast
przyznać się, że zwyczajnie nie chce nam się ruszyć tyłka z kanapy – wolimy
usprawiedliwiać się brakiem czasu. Od wymówek jeszcze nikt nie osiągnął sukcesu,
a wiecznego marudzenia na jeden temat nie lubimy :) Jeżeli przyzwyczaisz
organizm do diety, w pewnym momencie sam będzie mówił o swoich potrzebach. To
naprawdę mądry mechanizm, którego musimy nauczyć się słuchać i doceniać. Gwarantuję,
że odpowie nam fajnymi efektami.
Następnie
przyzwyczajmy organizm do wysiłku. Tu pojawi się kolejna wyliczanka wymówek…
prawda jest taka, że im więcej mamy obowiązków, tym lepiej potrafimy
zorganizować sobie czas. W końcu jakoś musimy się ze wszystkim uporać. I nagle
okazuje się, że jakiś tam skrawek czasu zostaje… na odpoczynek? A co ze
zdrowiem? Zrób coś dla siebie! Nie
uwierzę, że nie da się znaleźć 15-20 minut na gimnastykę. Nie musisz zabierać
się za ćwiczenia wytrzymałościowe, które faktycznie pochłaniają więcej czasu.
Co powiesz na zestaw ćwiczeń o wysokim poziomie intensywności? Tzw.
beztlenówki. Mogą to być przysiady z wyskokiem, pajacyki, przebieżka w miejscu,
skakanie na skakance, przeskakiwanie z niskiego stopnia (stepu), wchodzenie i
schodzenie ze schodów (najlepiej dwóch: wchodzisz-schodzisz). Gimnastyka ta
polega na serii powtórzeń przy maksymalnym wykorzystaniu energii. Wszystko
robimy w tempie nie na 100% a nawet na 200% możliwości. Doprowadzamy się do
stanu skrajnego wyczerpania. Stąd tak krótki czas wykonywania ćwiczeń.
Oczywiście tempo zwiększamy stopniowo. Nie sztuką jest się zajechać i nie mieć
siły na resztę dnia.
15-20 minut
wystarczy. Maksymalne tempo i intensywności podskoków powoduje podniesienie
termogeniki ciała. Za tym idzie lepsze spalanie tkanki tłuszczowej, a to z
kolei doprowadza Cię do bardziej przychylnych spojrzeń na siebie w lustrze :) A
nie ma nic lepszego niż satysfakcja z osobistego sukcesu. Zyskujesz więcej
wigoru, promienny uśmiech, zdrowy wygląd, siłę charakteru i poczucie, że
potrafisz dokonać tego, co wydawało się niemożliwe.
Jeśli czegoś
bardzo chcemy, to wszystko jest możliwe :)
niedziela, 13 stycznia 2013
Bieg zaliczony :) atmosfera imprezy rozgrzewała w ten lekki mrozik wszystkich wytrwałych, którzy wstawili się na start :) trasa na szczęście została odśnieżona (w miarę możliwości) choć momentami było ślisko :) ze względu na warunki zaliczyłabym bieg do kategorii biegów na orientację :P bądź przełajowych, ale było fajnie :) 1 edycja biegu za nami! Mam nadzieję, że w kolejnych latach będzie nas co raz więcej :)
środa, 9 stycznia 2013
Zosia Samosia swoim rytmem biegnie :)
Wolicie biegać
sami czy w towarzystwie? Ja osobiście wolę w towarzystwie, ale mojej kochanej
mp3 :) Wiele razy ktoś proponował – pobiegnijmy razem! A ja jak ta Zosia
Samosia wolę sama. Nie lubię umawiać się na czas. Rano wstaję i wychodzę. Nie
patrzę na zegarek. Po pracy wracam i wychodzę. Trochę w pośpiechu, ale według
własnego rytmu. Może to zwyczajnie mój egoizm? Możliwe, ale tylko i wyłącznie
dlatego, że czas biegania to czas tylko dla mnie samej. To mój trening mentalny.
Chwila na uporanie się z myślami, problemami, wszelkiego rodzaju emocjami. Dlaczego
więc miałabym dodatkowo stresować się, że ktoś na mnie czeka, a ja jeszcze nie
jestem gotowa, bądź na odwrót. Ja rozgrzana i gotowa czekam na kompana i stygnę…
O nie… Nie lubię robić czegoś na akord. W ciągu dnia owszem – praca, obowiązki –
wszystko na czas… Ale trening to przestrzeń, która daje mi wolność. Wczuwam się
w wewnętrzny rytm organizmu i biegnę jego tempem. Czasami lubię wyłączyć się i
nie myśleć o niczym. Czasami przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły właśnie
podczas treningu. To taki mój mały, hermetyczny świat, do którego wstęp mają
tylko moje buty, myśli i mp3 :) Ale może uda się komuś przekonać mnie do zmiany
i otworzę ten swój mały świat dla kogoś…
wtorek, 8 stycznia 2013
Cellulit - kobiecy wróg!
Cellulit, „pomarańczowa skórka”, lipodystrofia... zwał jak zwał! Każdy wie, że to odwieczny wróg nr 1 kobiety. Dlaczego tak trudno go zlikwidować? Bo jest wredny, męczący i odporny na nasze prośby i lamenty.
Skąd się wziął?
Po części z nas samych. Łatwo można zaobserwować, że problem ten dotyczy kobiet
w wieku dojrzewania i zatruwa nam urodę, aż do czasu menopauzy. Przyczyną są
hormony – estrogeny – odpowiadające za elastyczność tkanki łącznej. W momencie
gdy hormonów w organizmie jest najwięcej tkanka ulega rozluźnieniu w miejscu włókien
kolagenu i elastyny. Są to idealne warunki do gromadzenia się komórek
tłuszczowych. Jest im tam tak dobrze, że ciężko je stamtąd wykurzyć. Rozwijają
się dość szybko deformując bezlitośnie naszą skórę.
Ale to nie
jedyny powód pojawienia się obrzydliwego cellulitu. Jest mnóstwo czynników
zewnętrznych. Między innymi długie, gorące kąpiele. Która z nas ich nie lubi?
;)
Wielogodzinne
siedzenie np. w pracy, zaburza krążenie krwi, a co a tym idzie, zmniejsza się
metabolizm. (Toksyny i tłuszcz nie SA odprowadzane na zewnątrz i gromadzą się w
tkankach)
Spożywanie soli
w nadmiarze zatrzymuję wodę i znów nie wypłukujemy toksyn...
Zakładanie nogi
na nogę blokuje przepływ krwi – ponownie ten sam efekt, a dodatkowo
przyczyniamy się do tworzenia żylaków.
Noszenie
(bardzo!) wysokich obcasów. Hmm... „bardzo wysokich” to pojęcie względne, ale
załóżmy, że chodzi o te, w których wyglądamy jakbyśmy stały na palcach :)
Wliczmy do tego
zbyt obcisłą garderobę no i oczywiście dieta!
Nie od dziś
wiadomo, że komórki tłuszczowe uwielbiają tłuszcz i cukier. Ich rozrost
potęgują zbyt długie przerwy między posiłkami. Dbajmy więc o systematyczność
jedzenia. Słodkości wymieńmy na owoce i pijmy dużo wody. Zamiast soli użyj ziół
(prowansalskie, kolendra, bazylia, majeranek). Zafunduj sobie od czasu do czas
przyjemny masaż oraz uprawiaj sport! Ruch to podstawa. My biegaczki wiemy to
najlepiej. Te bardziej systematyczne mogą pochwalić się nogami bez skazy :)
Kolejny plus dla królowej sportu, dzięki której nie wstydzimy się wyjść latem
na plażę. To chyba dość mocny argument, by zacząć biegać i zwyczajnie zgubić
upierdliwy cellulit. Zostawić go w tyle i cieszyć się nienaganną sylwetką :)
sobota, 5 stycznia 2013
powrót na trasę
Po krótkiej nieobecności czas
powrócić na trasę! Poświąteczne lenistwo ogarnęło mnie na maxa i ciężko zebrać
się do biegania... Pogoda nie zachęca, do tego jakaś dziwna epidemia chorób -
nikt nie mówił, że będzie łatwo! :) No ale trzeba w końcu wyjść z nory i zmusić
się do treningu... lekki, bez napinki powinien dodać energii! I tak też było :)
Teraz już wiem, jak czuje się dzikie zwierze wyposzczone z klatki...
zachłyśnięte wolnością i przestrzenią. Nie wiedziałam, że
jestem w stanie tak biec! Zachłannie, jakbym chciała nacieszyć się tym momentem
na zapas. Nie liczyłam ani kilometrów, ani czasu. Liczył się uśmiech na twarzy
oraz uczucie, jakby każdy mięsień krzyczał „możesz biec jeszcze szybciej,
potrafisz!”. Radość z biegania powróciła, a wraz z nią energia do życia. Na Was
też tak negatywnie wpływa brak wysiłku? Fakt – lekka przerwa nie jest zła. Ale
gdy zaczynamy zapadać w jesienno-zimowy letarg – nie jest dobrze! Co czujecie
po powrocie do treningów? Ja czuję niedosyt...:) :) :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)