Odkryłam dziś źródło mojego uzależnienia! A raczej winowajczynię, która pozostawiła mnie na pastwę losu :D niby biegałam od zawsze, ale raczej były to zrywy na spontanie. Dziś podczas pogawędki z moją przyjaciółką, którą kocham jak siostrę(zawsze marzyłam, żeby mieć siostrę, ale pozostał tylko brat :P) i co nam wyszło z rozmowy? Otóż moje bieganie zostało zainspirowane jedynym w swoim rodzaju "biegiem" Darii. Pewnego BARDZO mroźnego wieczoru wracałyśmy autobusem z kursu tańca latino. Byłyśmy tak głodne, że w drodze postanowiłyśmy zamówić pizzę, sądząc, że nim dostawca przyjedzie, my już będziemy w domu...jakie było nasze zdziwienie, gdy dostawca zadzwonił już po 15 minutach, że czeka pod blokiem! A my miałyśmy jeszcze ze 2-3 przystanki do zaliczenia :D Mróz...-20 stopni i kupa śniegu nie zachęcały dostawcy do czekania na nas z pizzą... Ale urok Darii podziałał nawet przez telefon :D Wysiadając z autobusu podzieliłyśmy się zadaniami: ja poszłam do sklepu po coś do picia, a Daria biegła do dostawcy... ale jak biegła! Przypominam bo to dość istotne: mnóstwo śniegu, ogromny mróz... obuwie - wysokie szpile! I Daria biegnie w tych szpilach niczym pędząca gazela! A ja stoje jak słup soli i podpatruję technike biegu :D Do dziś nie wiem, jak to zrobiła, że ani razu nie wywinęła orła :D nie wiedziałam, że można tak przebierać nogami, w takim obuwiu i w takich warunkach pogodowych i z taką prędkością :D Po jakimś czasie moja Daria wyemigrowała, a ja zostałam sama wciąż rozmyślając... "jak ona to zrobiła!?" no i zaczęłam biegać, trochę z tęsknoty, a trochę z zazdrości :P tak więc pamiętny wieczór stał się jednym z wielu powodów, dla których teraz biegam :D co prawda nie w szpilkach i nie z taką gracją jak Daria-gazela, ale jednak :D
piątek, 29 marca 2013
wtorek, 26 marca 2013
Chi Running
Dziś chciałam przetestować technikę Chi Running. Dostałam do zrecenzowania książkę "Bieganie bez wysiłku" i byłam przekonana, że to kolejna publikacja omawiająca podstawy dla początkujących biegaczy. Jakże miło byłam zaskoczona, gdy okazało sie, że owa książka prezentuje... technikę biegu? Technika to zbyt ogólne określenie. Nazwałabym to filozofią, bądź jak pisze autor: "tango ciała i umysłu", czyli Chi Running. Ciężkie do wykonania, ale trening czyni mistrza :) Na dniach pojawi sie artykuł, w którym przedstawię Wam na czym polega ten sposób biegania :)
wtorek, 19 marca 2013
Mieć w życiu pasję to największa wartość
Zauważyłam pewien dość istotny
fakt :) Od jakiegoś czasu już nikt nie zadaje mi pytań typu "po co
biegasz?" Nikt się nie buntuje już, kiedy mówię "dziękuję, nie
piję" albo, że idę wcześniej spać, bo rano trening. Na imprezach też już dawno
mnie nie było i tu jeszcze czasem usłyszę komentarz, że przecież młoda jesteś,
baw się! No ale... przecież bawię się! I to całkiem nieźle! Tyle, że bez kaca
na drugi dzień :) Generalnie nawet, jak zdarzy mi się czasem odmówić spotkania,
bo najzwyczajniej w świecie, potrzebuję odpocząć - też o dziwo spotykam się ze
zrozumieniem!
Rodzice już się nie buntują, jak
mówię, że nie idę na imieniny do ciotki, bo muszę trening zrobić... Albo, że
nie zjem z nimi niedzielnego obiadu, bo chcę się wybiegać, bo właśnie teraz
jest idealny moment :)
Nikt nie patrzy już krzywo widząc
mnie na treningu w upał, śnieżycę, mróz, burzę czy zwyczajną siarczystą ulewę
:) Poza psami, które wciąż atakują :P Ale ludzie chyba już się przyzwyczaili do
takich widoków :) Cieszy mnie to bardzo, bo nie muszę już głowić się nad
odpowiedziami... Zazwyczaj słysząc ironiczne stwierdzenie "znowu idziesz
biegać..." odpowiadałam: "znowu oglądasz ten głupi serial w tv"
i temat był zamknięty :)
Wydaje mi się, że przynajmniej
większa część już się przyzwyczaiła i nie próbują na siłę tego zmieniać, a
pozostała część woli nie komentować... i chwała im za to :)
Tak naprawdę dopiero teraz widzę
na kogo można liczyć, kto wspiera i szczerze mi kibicuje. Wiem, że nie jest
łatwo z taką osobą, która przekłada pasję ponad wszystko i ponad każdego. Bo
jakby nie było... to trochę egoistyczne podejście! I mam tego świadomość :) Ale
Ci prawdziwi przyjaciele, też mają świadomość ile dla mnie znaczy bieganie i
dotrzymują mi kroku za każdym razem - choćby swoim ogromnym wsparciem! I za to
im dziękuję :* Wasza cierpliwość do mnie jest dla mnie motywacją i energią :)
wywiad z fizjoteraputą dla portalu Trening Biegacza
Kolejny wywiad mojego autorstwa. Tym razem opowieść z cyklu "przychodzi baba do lekarza", a lekarz to fizjoteraputa :) Polecam z całego serca Pana z opolskiego gabinetu Revit. Stawia na nogi i to dosłownie! jestem jego żywą reklamą :) Dzięki niemu dalej mogę realizować marzenia i robić to co kocham! Zapraszam do lektury na portal Trening Biegacza:
niedziela, 17 marca 2013
Walka z żywiołem
To miała być leniwa przebieżka w słońcu...niczym niedzielny spacer. Już po kilku metrach okazało się, że nie będzie kolorowo... po wczorajszym crossficie nogi przybrały formę ołowiu. Nie zrażając się tym biegłam dalej rozkoszując się ciepłym słońcem... i gdy już prawie poczułam na policzku lekkie muśnięcie...na trasie pojawił się nieproszony gość... wiatr, który w brutalny sposób mnie przeleciał, wygwizdał i sponiewierał! Z każdej strony! Nie oszczędzał mnie ani trochę, a w pewnym momencie miałam wrażenie, że biegnę w miejscu. Nie wiem jaką prędkość osiągał na otwartej przestrzeni, ale chyba sporą skoro zagłuszył mi muzykę z mp3 (głośność ustawiona na maxa)! Dziadowski żywioł! Zaczęłam z nim walczyć i siłować się. To była walka rodem z wczorajszego KSW :D sama już nie wiedziałam czy to ja biegnę pod wiatr, czy wiatr pode mnie :D Śmiem twierdzić, że walka była wyrównana :D aczkolwiek nie miała nic wspólnego z sielskim hasaniem wśród sarenek... Owszem sarny były, nawet w dość licznym stadzie :) ale nie zmienia to faktu, że wiatr nie odpuszczał. Zdecydowanie nie poddałam mu się i dotarłam do końca trasy z cwaniackim uśmiechem i myślą "i kto tu jest kozak?? no kto??" Haaaaa! Z satysfakcją na twarzy i już z lekko zamykającymi się ze zmęczenia oczami zaliczam weekend do udanych treningowo :) I teraz, kiedy wiatr już mnie nie widzi, bo schowałam sie pod ciepłym kocykiem, mogę się przyzanać, że... tak mnie syry rypią!!!!!! :D:D:D że chyba już się dziś nie ruszę :P
czwartek, 14 marca 2013
Pies - "najlepszy" przyjaciel człowieka :)
Zima nie odpuszcza, ale słońce też walczy i skromnie próbowało dziś zaistnieć :D Jak zwykle wykorzystałam ten moment i zrobiłam 11 km podczas których ZNOWU wróciłam zirytowana... już chyba na każdej trasie mam psa "przyjaciela", który ostrzy na mój widok zęby :/ Nie rozumiem dlaczego jeszcze się ze mną nie oswoiły! Przecież często mnie widzą... Za każdym razem wyskakują rozwścieczone, chwaląc się swoim uzębieniem... a ja za każdym razem dostaję gęsiej skórki i próbuję zachować spokój (z różnym skutkiem). Gdyby nie to, że raz już mnie jeden pies zaatakował, nie stresowałabym się tak mocno. Jednak widok psów zmierzających w stronę moich nóg wywołuje u mnie niemały lęk. Nogi stają na baczność i nie są w stanie się ruszyć. Na szczęście! Bo ucieczka/dalszy bieg to najgorsze rozwiązanie. Pies posiada instynkt gończy i z pewnością nie odpuściłby mi wyścigu. Jestem również skłonna stwierdzić, że z łatwością by mnie dogonił... :) Nie podziała na nie ani urok osobisty, ani uśmiech, a już tym bardziej głębokie, kokieteryjne spojrzenie w oczy :) Mimo strachu udawałam twardą i jakoś przegoniłam potwora :D Nie wiem już co mam z nimi robić... z kamieniami biegać nie będę (sama mam psa i szanuję te stworzenia), może zacznę z jakąś suchą krakowską w kieszeni wyruszać na trasę :D Jakoś musze się wkupić w łaski i może w końcu mi odpuszczą! Póki co wywołują we mnie irytację, frustrację, nerwicę itp. - ot taki z nich przyjaciel człowieka :)
niedziela, 10 marca 2013
Filozofia biegu
Powiesz, że
bieganie to bzdura? Nie widzisz w tym głębszego sensu… nie wszyscy muszą być
biegaczami. Ale ten pozornie prosty sport może naprawdę odmienić Twoje życie.
Nim tak się stanie czeka Cię mnóstwo kilometrów. Nie tylko tych w słońcu, na
prostej drodze. Również tych pod górę i w deszczu. Czekające po drodze porażki,
z których musisz nauczyć się podnosić. Z każdym kolejnym upadkiem wstajesz
silniejszy. Biegniesz dalej… ale dalej nie widzisz zmian? Nie zobaczysz ich
gołym okiem. Nie zauważysz też ich z dnia na dzień. Tak samo, jak wytrenowanie
kondycji wymaga czasu, tak samo i Ty potrzebujesz go więcej by dostrzec efekty.
Bądź cierpliwy dla swojego organizmu. Zaprzyjaźnij się z nim, a zobaczysz, że
odpowie Ci tym samym. Ty, Twoje ciało i umysł powinny żyć w symbiozie. Trening
prawdziwego biegacza, który odkrył już sens swojej pasji, zakłada współpracę
tych trzech elementów. Jak już raz poczujesz ten moment, będziesz
najszczęśliwszy na świecie. Dopiero wtedy zobaczysz, jak przyjemne jest
bieganie. Wchodzisz na wyższy level.
Bicie serca
wyznacza tempo biegu. Pęd nóg przyspiesza bity płynące z wnętrza – koło się
zamyka – rozkręca się impreza! Prawdziwa endorfinowa uczta. Noga prawa, lewa, z
serca bit, płuca rozrywa euforia. Najpiękniejszy dźwięk – wszystko zlewa się w
idealną całość. To harmonia, w której odnajdujemy siebie. Nic nie jest w stanie
tego zaburzyć.
Biegnąc wtapiasz
się w przestrzeń. Odnajdujesz swoje miejsce. Jak ryba w wodzie, czy ptak
szybujący po niebie. Biegniesz i czujesz, że żyjesz! W biegu chwytasz każdą
chwilę. Nie czekasz, aż życie samo ucieknie. Dlatego jesteś lepszy. Zawsze o
krok do przodu od leniwej reszty. Twoja siła jest tak potężna, że nawet wiatr
nie jest w stanie Cię zatrzymać. To Ty przecinasz ten żywioł na wskroś.
Biegając tworzysz
wokół siebie skorupę, której nie uszkodzi nawet najpotężniejsza siła. Ta
skorupa to psychika – największa Twoja broń. Skuteczniejsza niż niejedna armia.
Ciężka zbroja chroniąca przed złem, którą skrupulatnie umacniałeś podczas
każdego treningu. Z drugiej strony to
istny spokój. Wyciszone emocje, uporządkowane myśli, ład i szacunek dla siebie
i otoczenia. Medytacja i symbioza z naturą.
Jesteśmy jak
buddyjscy mnisi wsłuchujący się w swój oddech i rytm serca – dwie „melodie”
kojące nasze zmysły. Właśnie ta siła pozwala nam utrzymać się na czubku
stromego szczytu. To jak balansowanie na cienkiej linie nad ogromną przepaścią.
Siła umysłu i
spokój ducha – dzięki bieganiu te dwa elementy łączą się w całość. Tworzą nasze
nowe JA - świadome własnej potęgi.
Bieganie jest
naprawdę fajne. Uczy pokory, hartuje ducha, wzmacnia umysł i poprawia
samopoczucie. Spróbuj i się przekonaj! Teraz jest na to idealny czas!
czwartek, 7 marca 2013
Dzień Kobiet
Na codzień większość z nas jest trochę zabiegana... takie czasy! Dom, praca, rodzina, pasje... a doba wciąż ma tylko 24h i nie chce się rozciągnąć ;) A odpoczynek też by sie przydał. Zróbcie coś dla siebie i poświęćcie czas na lekki egoizm! Tak - lekki egoizm jest nawet wskazany :) Zawsze wszystko robimy w biegu i zadawalamy innych... a co z nami? Dlatego Dzień Kobiet uważam, za dzień, w którym to nam powinno być dobrze :) Jaki jest mój idealny sposób na udany dzień? Oczywiście obowiązkowo trening! Wolność i samotność na trasie to moja ulubiona chwila :) po treningu gorąca i relaksująca kąpiel i... wedle uznania: beztroski wieczór z książką, z winem, z przyjaciółmi, z rodziną, w kinie, w spa, na zakupach, przy kawie, w łóżku z gorrrrącym mężczyzną (niepotrzebne skreśl) ma być przyjemnie i tak też zamierzam spędzić ten dzień ;)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOBIETKI :)
środa, 6 marca 2013
Zrzuć zbędny balast po zimie!
Za oknami już czuć wiosnę. A my
dalej nosimy zbędne kilogramy po zimie…przez co ciężko się zmotywować do
treningów. Jesteśmy troszkę ociężali, ospali, a przesilenie wiosenne nie
motywuje nas do zmian. Żeby poprawić samopoczucie jest jedna cenna rada :) Zadbajmy
o lekkość naszego brzucha! Odpowiednio zbilansowana dieta działa cuda. Tak naprawdę
to, co jemy, ma aż w 70% wpływ na to, jak się czujemy i jak wyglądamy. Przed
nami czas bogaty w świeżutkie warzywa i owoce, które urozmaicą nasze menu.
Jedzmy ich więcej! Nie bójmy się witamin :) Zachowajmy przy tym jednak pewne
zasady. 5 posiłków dziennie – obowiązkowo! Co 2-3 godziny każdy. Regularność
posiłków poprawi metabolizm i pomoże uzyskać pierwsze efekty zdrowego wyglądu.
Zyskamy w ten sposób więcej energii i zaczniemy odczuwać chęć do zużycia jej
podczas ćwiczeń! A to już ogromny krok w przód. Jak już uda nam się wpaść w
rytm – forma przyjdzie sama :) a razem z nią zdrowie, lepszy humor i piękna
sylwetka! Tak więc… jedz zdrowo i ćwicz! Zarażaj innych energią i rozsiewaj
endorfiny wszędzie, gdzie się da ;)
wtorek, 5 marca 2013
Miałam dzis wstać wcześniej...tak całkiem przed słońcem i całą resztą. Nastawiłam budzik w telefonie na 6.20 i... wyłączyłam go dając sobie jeszcze 2 minutki leżenia. Jak otworzyłam po 2 minutach oczy okazało się, że już jest prawie 8!!!!!! Ajjjjjjjjj...naprawdę chciałam wstać! Już więcej nie dam sie wrobić w żadne 2 minutki - jest nauczka! :) Trening oczywiście został wykonany, choć z lekkim opóźnieniem :) 6 km solidnych interwałów... z dodatkowym obciążeniem: pod wiatr :/ W którą stronę się nie obróciłam, miałam pod wiatr... jak to działa? Już sama nie wiem... zły humor, który męczy od rana chyba nie został do końca zgubiony na trasie... sie przyczepił dziad i nie chce odpuścić - czasem i tak bywa! Mimo słońca i pasji, która zawsze pomagała mi radzić sobie z emocjami... coś zawiodło! Nie wiem jeszcze co, ale się dowiem... a jak dorwę dziada, który mi psuje nastrój, nie ręczę za siebie ;) Mimo wszystko Wam życzę udanego i słonecznego dnia :)
niedziela, 3 marca 2013
wycieczka
Jak zwykle mnie poniosło :) wystarczyło odrobinę słońca, żeby trening zamienił się w wycieczkę krajoznawczą :) 22 km przez całe Opole i od razu mam więcej energii! Trening zaliczony do udanych :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)