piątek, 29 marca 2013

Odkryłam dziś źródło mojego uzależnienia! A raczej winowajczynię, która pozostawiła mnie na pastwę losu :D niby biegałam od zawsze, ale raczej były to zrywy na spontanie. Dziś podczas pogawędki z moją przyjaciółką, którą kocham jak siostrę(zawsze marzyłam, żeby mieć siostrę, ale pozostał tylko brat :P) i co nam wyszło z rozmowy? Otóż moje bieganie zostało zainspirowane jedynym w swoim rodzaju "biegiem" Darii. Pewnego BARDZO mroźnego wieczoru wracałyśmy autobusem z kursu tańca latino. Byłyśmy tak głodne, że w drodze postanowiłyśmy zamówić pizzę, sądząc, że nim dostawca przyjedzie, my już będziemy w domu...jakie było nasze zdziwienie, gdy dostawca zadzwonił już po 15 minutach, że czeka pod blokiem! A my miałyśmy jeszcze ze 2-3 przystanki do zaliczenia :D Mróz...-20 stopni i kupa śniegu nie zachęcały dostawcy do czekania na nas z pizzą... Ale urok Darii podziałał nawet przez telefon :D Wysiadając z autobusu podzieliłyśmy się zadaniami: ja poszłam do sklepu po coś do picia, a Daria biegła do dostawcy... ale jak biegła! Przypominam bo to dość istotne: mnóstwo śniegu, ogromny mróz... obuwie - wysokie szpile! I Daria biegnie w tych szpilach niczym pędząca gazela! A ja stoje jak słup soli i podpatruję technike biegu :D Do dziś nie wiem, jak to zrobiła, że ani razu nie wywinęła orła :D nie wiedziałam, że można tak przebierać nogami, w takim obuwiu i w takich warunkach pogodowych i z taką prędkością :D Po jakimś czasie moja Daria wyemigrowała, a ja zostałam sama wciąż rozmyślając... "jak ona to zrobiła!?" no i zaczęłam biegać, trochę z tęsknoty, a trochę z zazdrości :P tak więc pamiętny wieczór stał się jednym z wielu powodów, dla których teraz biegam :D co prawda nie w szpilkach i nie z taką gracją jak Daria-gazela, ale jednak :D
Wszystkim żyjącym w biegu, życzę spokojnych i radosnych Świąt, by móc na chwilę się zatrzymać i cieszyć chwilą. Oprócz tego smacznego jajka i udanego świątecznego treningu, o którym mam nadzieję, że nie zapomnicie :)

wtorek, 26 marca 2013

Chi Running

Dziś chciałam przetestować technikę Chi Running. Dostałam do zrecenzowania książkę "Bieganie bez wysiłku" i byłam przekonana, że to kolejna publikacja omawiająca podstawy dla początkujących biegaczy. Jakże miło byłam zaskoczona, gdy okazało sie, że owa książka prezentuje... technikę biegu? Technika to zbyt ogólne określenie. Nazwałabym to filozofią, bądź jak pisze autor: "tango ciała i umysłu", czyli Chi Running. Ciężkie do wykonania, ale trening czyni mistrza :) Na dniach pojawi sie artykuł, w którym przedstawię Wam na czym polega ten sposób biegania :)

wtorek, 19 marca 2013

Mieć w życiu pasję to największa wartość


Zauważyłam pewien dość istotny fakt :) Od jakiegoś czasu już nikt nie zadaje mi pytań typu "po co biegasz?" Nikt się nie buntuje już, kiedy mówię "dziękuję, nie piję" albo, że idę wcześniej spać, bo rano trening. Na imprezach też już dawno mnie nie było i tu jeszcze czasem usłyszę komentarz, że przecież młoda jesteś, baw się! No ale... przecież bawię się! I to całkiem nieźle! Tyle, że bez kaca na drugi dzień :) Generalnie nawet, jak zdarzy mi się czasem odmówić spotkania, bo najzwyczajniej w świecie, potrzebuję odpocząć - też o dziwo spotykam się ze zrozumieniem!
Rodzice już się nie buntują, jak mówię, że nie idę na imieniny do ciotki, bo muszę trening zrobić... Albo, że nie zjem z nimi niedzielnego obiadu, bo chcę się wybiegać, bo właśnie teraz jest idealny moment :)
Nikt nie patrzy już krzywo widząc mnie na treningu w upał, śnieżycę, mróz, burzę czy zwyczajną siarczystą ulewę :) Poza psami, które wciąż atakują :P Ale ludzie chyba już się przyzwyczaili do takich widoków :) Cieszy mnie to bardzo, bo nie muszę już głowić się nad odpowiedziami... Zazwyczaj słysząc ironiczne stwierdzenie "znowu idziesz biegać..." odpowiadałam: "znowu oglądasz ten głupi serial w tv" i temat był zamknięty :)
Wydaje mi się, że przynajmniej większa część już się przyzwyczaiła i nie próbują na siłę tego zmieniać, a pozostała część woli nie komentować... i chwała im za to :)
Tak naprawdę dopiero teraz widzę na kogo można liczyć, kto wspiera i szczerze mi kibicuje. Wiem, że nie jest łatwo z taką osobą, która przekłada pasję ponad wszystko i ponad każdego. Bo jakby nie było... to trochę egoistyczne podejście! I mam tego świadomość :) Ale Ci prawdziwi przyjaciele, też mają świadomość ile dla mnie znaczy bieganie i dotrzymują mi kroku za każdym razem - choćby swoim ogromnym wsparciem! I za to im dziękuję :* Wasza cierpliwość do mnie jest dla mnie motywacją i energią :)

wywiad z fizjoteraputą dla portalu Trening Biegacza

Kolejny wywiad mojego autorstwa. Tym razem opowieść z cyklu "przychodzi baba do lekarza", a lekarz to fizjoteraputa :) Polecam z całego serca Pana z opolskiego gabinetu Revit. Stawia na nogi i to dosłownie! jestem jego żywą reklamą :) Dzięki niemu dalej mogę realizować marzenia i robić to co kocham! Zapraszam do lektury na portal Trening Biegacza:


niedziela, 17 marca 2013

Walka z żywiołem

To miała być leniwa przebieżka w słońcu...niczym niedzielny spacer. Już po kilku metrach okazało się, że nie będzie kolorowo... po wczorajszym crossficie nogi przybrały formę ołowiu. Nie zrażając się tym biegłam dalej rozkoszując się ciepłym słońcem... i gdy już prawie poczułam na policzku lekkie muśnięcie...na trasie pojawił się nieproszony gość... wiatr, który w brutalny sposób mnie przeleciał, wygwizdał i sponiewierał! Z każdej strony! Nie oszczędzał mnie ani trochę, a w pewnym momencie miałam wrażenie, że biegnę w miejscu. Nie wiem jaką prędkość osiągał na otwartej przestrzeni, ale chyba sporą skoro zagłuszył mi muzykę z mp3 (głośność ustawiona na maxa)! Dziadowski żywioł! Zaczęłam z nim walczyć i siłować się. To była walka rodem z wczorajszego KSW :D sama już nie wiedziałam czy to ja biegnę pod wiatr, czy wiatr pode mnie :D Śmiem twierdzić, że walka była wyrównana :D aczkolwiek nie miała nic wspólnego z sielskim hasaniem wśród sarenek... Owszem sarny były, nawet w dość licznym stadzie :) ale nie zmienia to faktu, że wiatr nie odpuszczał. Zdecydowanie nie poddałam mu się i dotarłam do końca trasy z cwaniackim uśmiechem i myślą "i kto tu jest kozak?? no kto??" Haaaaa! Z satysfakcją na twarzy i już z lekko zamykającymi się ze zmęczenia oczami zaliczam weekend do udanych treningowo :) I teraz, kiedy wiatr już mnie nie widzi, bo schowałam sie pod ciepłym kocykiem, mogę się przyzanać, że... tak mnie syry rypią!!!!!! :D:D:D że chyba już się dziś nie ruszę :P

czwartek, 14 marca 2013

Pies - "najlepszy" przyjaciel człowieka :)

Zima nie odpuszcza, ale słońce też walczy i skromnie próbowało dziś zaistnieć :D Jak zwykle wykorzystałam ten moment i zrobiłam 11 km podczas których ZNOWU wróciłam zirytowana... już chyba na każdej trasie mam psa "przyjaciela", który ostrzy na mój widok zęby :/ Nie rozumiem dlaczego jeszcze się ze mną nie oswoiły! Przecież często mnie widzą... Za każdym razem wyskakują rozwścieczone, chwaląc się swoim uzębieniem... a ja za każdym razem dostaję gęsiej skórki i próbuję zachować spokój (z różnym skutkiem). Gdyby nie to, że raz już mnie jeden pies zaatakował, nie stresowałabym się tak mocno. Jednak widok psów zmierzających w stronę moich nóg wywołuje u mnie niemały lęk. Nogi stają na baczność i nie są w stanie się ruszyć. Na szczęście! Bo ucieczka/dalszy bieg to najgorsze rozwiązanie. Pies posiada instynkt gończy i z pewnością nie odpuściłby mi wyścigu. Jestem również skłonna stwierdzić, że z łatwością by mnie dogonił... :) Nie podziała na nie ani urok osobisty, ani uśmiech, a już tym bardziej głębokie, kokieteryjne spojrzenie w oczy :) Mimo strachu udawałam twardą i jakoś przegoniłam potwora :D Nie wiem już co mam z nimi robić... z kamieniami biegać nie będę (sama mam psa i szanuję te stworzenia), może zacznę z jakąś suchą krakowską w kieszeni wyruszać na trasę :D Jakoś musze się wkupić w łaski i może w końcu mi odpuszczą! Póki co wywołują we mnie irytację, frustrację, nerwicę itp. - ot taki z nich przyjaciel człowieka :)

niedziela, 10 marca 2013

Filozofia biegu


Powiesz, że bieganie to bzdura? Nie widzisz w tym głębszego sensu… nie wszyscy muszą być biegaczami. Ale ten pozornie prosty sport może naprawdę odmienić Twoje życie. Nim tak się stanie czeka Cię mnóstwo kilometrów. Nie tylko tych w słońcu, na prostej drodze. Również tych pod górę i w deszczu. Czekające po drodze porażki, z których musisz nauczyć się podnosić. Z każdym kolejnym upadkiem wstajesz silniejszy. Biegniesz dalej… ale dalej nie widzisz zmian? Nie zobaczysz ich gołym okiem. Nie zauważysz też ich z dnia na dzień. Tak samo, jak wytrenowanie kondycji wymaga czasu, tak samo i Ty potrzebujesz go więcej by dostrzec efekty. Bądź cierpliwy dla swojego organizmu. Zaprzyjaźnij się z nim, a zobaczysz, że odpowie Ci tym samym. Ty, Twoje ciało i umysł powinny żyć w symbiozie. Trening prawdziwego biegacza, który odkrył już sens swojej pasji, zakłada współpracę tych trzech elementów. Jak już raz poczujesz ten moment, będziesz najszczęśliwszy na świecie. Dopiero wtedy zobaczysz, jak przyjemne jest bieganie. Wchodzisz na wyższy level.
Bicie serca wyznacza tempo biegu. Pęd nóg przyspiesza bity płynące z wnętrza – koło się zamyka – rozkręca się impreza! Prawdziwa endorfinowa uczta. Noga prawa, lewa, z serca bit, płuca rozrywa euforia. Najpiękniejszy dźwięk – wszystko zlewa się w idealną całość. To harmonia, w której odnajdujemy siebie. Nic nie jest w stanie tego zaburzyć.
Biegnąc wtapiasz się w przestrzeń. Odnajdujesz swoje miejsce. Jak ryba w wodzie, czy ptak szybujący po niebie. Biegniesz i czujesz, że żyjesz! W biegu chwytasz każdą chwilę. Nie czekasz, aż życie samo ucieknie. Dlatego jesteś lepszy. Zawsze o krok do przodu od leniwej reszty. Twoja siła jest tak potężna, że nawet wiatr nie jest w stanie Cię zatrzymać. To Ty przecinasz ten żywioł na wskroś.
Biegając tworzysz wokół siebie skorupę, której nie uszkodzi nawet najpotężniejsza siła. Ta skorupa to psychika – największa Twoja broń. Skuteczniejsza niż niejedna armia. Ciężka zbroja chroniąca przed złem, którą skrupulatnie umacniałeś podczas każdego treningu.  Z drugiej strony to istny spokój. Wyciszone emocje, uporządkowane myśli, ład i szacunek dla siebie i otoczenia. Medytacja i symbioza z naturą.
Jesteśmy jak buddyjscy mnisi wsłuchujący się w swój oddech i rytm serca – dwie „melodie” kojące nasze zmysły. Właśnie ta siła pozwala nam utrzymać się na czubku stromego szczytu. To jak balansowanie na cienkiej linie nad ogromną przepaścią.
Siła umysłu i spokój ducha – dzięki bieganiu te dwa elementy łączą się w całość. Tworzą nasze nowe JA - świadome własnej potęgi.
Bieganie jest naprawdę fajne. Uczy pokory, hartuje ducha, wzmacnia umysł i poprawia samopoczucie. Spróbuj i się przekonaj! Teraz jest na to idealny czas!

czwartek, 7 marca 2013

Dzień Kobiet


Na codzień większość z nas jest trochę zabiegana... takie czasy! Dom, praca, rodzina, pasje... a doba wciąż ma tylko 24h i nie chce się rozciągnąć ;) A odpoczynek też by sie przydał. Zróbcie coś dla siebie i poświęćcie czas na lekki egoizm! Tak - lekki egoizm jest nawet wskazany :) Zawsze wszystko robimy w biegu i zadawalamy innych... a co z nami? Dlatego Dzień Kobiet uważam, za dzień, w którym to nam powinno być dobrze :) Jaki jest mój idealny sposób na udany dzień? Oczywiście obowiązkowo trening! Wolność i samotność na trasie to moja ulubiona chwila :) po treningu gorąca i relaksująca kąpiel i... wedle uznania: beztroski wieczór z książką, z winem, z przyjaciółmi, z rodziną, w kinie, w spa, na zakupach, przy kawie, w łóżku z gorrrrącym mężczyzną (niepotrzebne skreśl) ma być przyjemnie i tak też zamierzam spędzić ten dzień ;) 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOBIETKI :)

środa, 6 marca 2013

Zrzuć zbędny balast po zimie!


Za oknami już czuć wiosnę. A my dalej nosimy zbędne kilogramy po zimie…przez co ciężko się zmotywować do treningów. Jesteśmy troszkę ociężali, ospali, a przesilenie wiosenne nie motywuje nas do zmian. Żeby poprawić samopoczucie jest jedna cenna rada :) Zadbajmy o lekkość naszego brzucha! Odpowiednio zbilansowana dieta działa cuda. Tak naprawdę to, co jemy, ma aż w 70% wpływ na to, jak się czujemy i jak wyglądamy. Przed nami czas bogaty w świeżutkie warzywa i owoce, które urozmaicą nasze menu. Jedzmy ich więcej! Nie bójmy się witamin :) Zachowajmy przy tym jednak pewne zasady. 5 posiłków dziennie – obowiązkowo! Co 2-3 godziny każdy. Regularność posiłków poprawi metabolizm i pomoże uzyskać pierwsze efekty zdrowego wyglądu. Zyskamy w ten sposób więcej energii i zaczniemy odczuwać chęć do zużycia jej podczas ćwiczeń! A to już ogromny krok w przód. Jak już uda nam się wpaść w rytm – forma przyjdzie sama :) a razem z nią zdrowie, lepszy humor i piękna sylwetka! Tak więc… jedz zdrowo i ćwicz! Zarażaj innych energią i rozsiewaj endorfiny wszędzie, gdzie się da ;)

wtorek, 5 marca 2013

Miałam dzis wstać wcześniej...tak całkiem przed słońcem i całą resztą. Nastawiłam budzik w telefonie na 6.20 i... wyłączyłam go dając sobie jeszcze 2 minutki leżenia. Jak otworzyłam po 2 minutach oczy okazało się, że już jest prawie 8!!!!!! Ajjjjjjjjj...naprawdę chciałam wstać! Już więcej nie dam sie wrobić w żadne 2 minutki - jest nauczka! :) Trening oczywiście został wykonany, choć z lekkim opóźnieniem :) 6 km solidnych interwałów... z dodatkowym obciążeniem: pod wiatr :/ W którą stronę się nie obróciłam, miałam pod wiatr... jak to działa? Już sama nie wiem... zły humor, który męczy od rana chyba nie został do końca zgubiony na trasie... sie przyczepił dziad i nie chce odpuścić - czasem i tak bywa! Mimo słońca i pasji, która zawsze pomagała mi radzić sobie z emocjami... coś zawiodło! Nie wiem jeszcze co, ale się dowiem... a jak dorwę dziada, który mi psuje nastrój, nie ręczę za siebie ;) Mimo wszystko Wam życzę udanego i słonecznego dnia :)

niedziela, 3 marca 2013

wycieczka


Jak zwykle mnie poniosło :) wystarczyło odrobinę słońca, żeby trening zamienił się w wycieczkę krajoznawczą :) 22 km przez całe Opole i od razu mam więcej energii! Trening zaliczony do udanych :)