środa, 12 czerwca 2013

A miało być tak pięknie... ;)

Buszująca w zbożu... moja ulubiona trasa! Miało być 15 km - zapowiadało się pięknie... skąpana w słońcu biegnę dalej, dobiegam do przejścia w las...i nie wierzę własnym oczom! Mostek zniszczony - przejścia nie ma... woda płynęła dość szybkim prądem, więc nie ryzykowałam przeprawy...Szukałam jakiegoś przejścia, ale wszystko wokół było zalane :( nawet przeszło mi przez myśl, żeby zrobić małą zaprawę przed katorżnikiem... ale miałam na sobie nowiutkie buciki i szkoda mi ich było :) zrobiłam w tył zwrot i trzeba było szybko organizować inną trasę. Po drodze znajomy biegacz, znany jako Heavy Runs Light podpowiedział którędy biec, by ominąć zalany teren. Następnym razem tam wrócę :D Ale  tym razem obrałam inną trasę.

Daleko szukać nie musiałam ;) Wiadukt na wschodniej aż krzyczał, by tam pobiec! Nie wiedziałam jednak, że był to chamski podstęp... na 10 km skręciłam kostkę :/ no cóż... już drugi raz w tym sezonie :/ stanęłam na 5 minut, bo nie umiałam ruszyć z miejsca. Aż się płakać chciało :/ Ból, furia, irytacja, złość - wszystko na raz! :( do domu miałam jeszcze kawałek... udało mi sie jakoś rozchodzić nogę i ruszyłam dalej lekko kuśtykając :/ Zaciskałam zęby z bólu, aż w końcu o nim zapomniałam. Adrenalina podziałała znieczulająco, co zachęciło do przyspieszenia. Wybiegać złość to podstawa... Wróciłam - noga boli i puchnie... mam nadzieję, że szybko przejdzie :/ za 1,5 tygodnia nocny półmaraton... i na pewno nie zrezygnuję :) 

2 komentarze:

  1. oj biedna:( współczuję. To wszystko przez mostek ! Dobrze, że wychodzi słońce...Ja ostatnio podczas biegu albo ćwiczeń w domu odczuwam kolano. Jakby mi ktoś śrubę wkręcił... boli jak cholera i nawet rozruszanie nic nie daje. Byłam nawet u ortopedy, który z uśmiechem przepisał mi mocne tabletki i kazał nie panikować, bo nic mi nie jest - Polscy lekarze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam fizjoterapeutę... zaradzi coś na kolano nie odsyłając przy tym do szachów lub siedzenia na stołku :)

    OdpowiedzUsuń