piątek, 6 grudnia 2013

Orkan Ksawery, czyli gość specjalny na treningu ;)

Orkan Ksawery to całkiem spoko gość  Fakt, wyszumiał się w nocy chłopaczyna i rano już na półgwizga leciał, a podobno jeszcze cały dzień musi wytrzymać... chyba źle rozłożył siły!  hehehe amator 


Trening zaliczony  rytmy na lekko oblodzonym asfalcie na 90% możliwości... generalnie pierwsza, luźniejsza część biegu była z wiatrem  przybijałam z Ksawerym piąteczki i gwizdaliśmy na tych, co lenią się i nie chcą wyjść pobiegać  Pełne porozumienie! Wszystko było fajnie do czasu, gdy wbiegliśmy w szczere pole... Ksawery pokazał swoją drugą twarz! Brutalniejszą i ostrzejszą... Lekko nie było! Jakkolwiek to zabrzmi... Przeleciał mnie na wszystkie strony  tu pojawił się kobiecy FOCH! (z przytupem) i zaczęłam mu uciekać  Szarpał mną, groził, rzucał na boki, a ja mu pokazywałam plecy.

Trochę udało mi się go zmylić  Przyszedł czas na przyspieszenia, a więc chwila rozciągania się należy. Biedny nie wiedział o co chodzi  To ja mu pokazałam o co chodzi  Tu już się rzucał w twarz... już nie był taki milutki, jak na początku... typowy facet! Zawsze się starają na początku, jest miło, ekstra, a później... eeeeehh  brak słów 

Przyspieszenia się udały, mimo wszystko  Pokazałam Ksaweremu gdzie raki zimują i nabrał pokory  Tak czy siak... dostał ode mnie po gwizdku. Później w ramach przeprosin już tylko głaskał po plecach  Wolałam jednak udać jeszcze troszkę obrażoną i uciekłam do domu  a co, niech se nie myśli, że jak jest silny to mu wszytsko wolno  

2 komentarze:

  1. Zajebiście to napisałaś. Ksawery przy Tobie wymięka! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki! :) Szczerze mówiąc, dopiero teraz się rozszalał na dobre :P Łobuz!

    OdpowiedzUsuń