Jak to u Zabieganej Ani... cały rok w biegu Teraz, kiedy mamy Święta, przyszedł czas na chwilę oddechu i spokoju
Tak też wyglądał dziś mój bieg. Bez liczenia kilometrów, czasu... Byłam tylko ja, droga i moje myśli Pomijam kierowców pukających się w czoło na mój widok W każdym bądź razie postanowiłam dziś pobiec odświętnie, bez rygoru, jaki narzuca trener Bo życiówki życiówkami, ale przyjemność z samego przebierania nogami też musi być Nie ma nic lepszego niż bieg w rytm właśnych myśli i oddechu. Lewa, wdech, bit serca, wydech, prawa... aaahhhh
I tak biegnąc sobie dziś beztrosko zaczęłam analizować swoje życie... a było nad czym mysleć! I wiecie co? Z czystym sumieniem muszę przyznać, że ten rok jest naprawdę wyjątkowy. Pod każdym względem. Oczywiście były momenty zwątpienia, czy drobne upadki... ale kto ich nie ma? To właśnie te sytuacje umacniają nasz charakter.
A dlaczego ten rok jest taki wyjątkowy? Bo przede wszystkim robię to, co kocham. Spełniam się w tym i czuję się szczęśliwa. Wyznaczam cele i spełniam swoje marzenia. Po zdobyciu jednego "szczytu" nie spoczywam na laurach, lecz rzucam sobie kolejne wyzwanie. Szkoda czasu na lenistwo Choć przyznaję, że i ono czasami mnie ogarnia. W końcu jestem człowiekiem
W każdy swój cel wkładam 200% energii i jeszcze więcej serca. Czerpię z życia garściami i mam wrażenie, że dopiero zaczynam łapać wiatr w żagle!
Gdzieś w połowie roku moje drogi zbiegły się z Pawłem - trenerem, dzięki któremu każdy kolejny bieg zakończony jest życiówką. Dzięki niemu moje życie nabrało prędkości. Oprócz niego jest jeszcze Leszek, który pracuje nad moją siłą i motywuje, jak nikt inny Dziękuję Wam chłopaki!!!!!!
Jak już życie nabrało prędkości, zamieniło się w karuzelę... istny rollercoaster!!! Oczywiście w najbardziej pozytywnym znaczeniu Przestałam już cokolwiek planować, bo życie zaczęło mnie tak zaskakiwać, że nie nadążąłam sama za sobą. A co zabawniejsze, wszytko dzieje się samo, bez specjalnego zabiegania o dane sytuacje. W życiu nic nie dzieję, się bez przyczyny i wszystko ma swój logiczny sens... jedno wynika z drugiego Pisałam już o tym, przy okazji pierwszych urodzin bloga, ale z chęcią to powtórzę
Bo kiedy robisz to, co kochasz, jest to doceniane i w jakimś stopniu nagradzane. Choćby uśmiechem i dobrym słowem
Tyle sobie nadumałam dziś podczas biegania. Przybiłam luźną piąteczkę z myślami i łapiąc kolejny oddech, stwierdzam:
KOCHAM ŻYCIE!!! I JESTEM Z NIEGO DUMNA
Przede wszystkim dlatego, że sama wyznaczam jego tor Tylko od nas zależy, jak będzie ono wyglądać
I na koniec tylko zacytuję pewną bardzo mądrą osobę, która w jakiś sposób wpłynęła ostatnio na moje życie:
"Jeżeli wybierasz się na Księżyc, mierz w Marsa!!!"
I tego Wam wszystkim życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz