Emil Zatopek powiedział kiedyś:
"Jeśli chcesz biegać, przebiegnij kilometr… Jeśli chcesz zmienić swoje życie, przebiegnij maraton"
Dzisiejsza wersja tego przesłania brzmi:
"Chcesz zmienić swoje życie, zrób tysiączki z trenerem" - Paweł Grzonka
Nie raz już robiłam tego typu trening, ale ten dzisiejszy miał zupełnie inny wymiar. Przede wszystkim w końcu miałam idealnie odmierzone odległości i nie musiałam biec "na oko". Po drugie - precyzyjnie mierzone tempo, którego też nie umiałam oszacować w trakcie danej chwili. I najważniejszy element: genialny motywator!!!
Mimo że było ciężko, trener nie pozwolił odpuścić. Wiedział, że potrafię dać z siebie więcej. Kiedy zwalniałam, on popędzał. Miałam trzymać się jego tyłów, niczym wrzód na tyłku.
"Dawaj Ania! Zajedziemy te tysiączki!"
Pierwszy km w tempie 4:49/km
Drugi i trzeci około 5:00/km
Czwarty miał być najszybszy... i udało się!!! 4:48/km
Żołądek miałam już w gardle, a jedyne myśli jakie miałam w głowie to... "szybciej leszczu, nie daj satysfakcji temu co biegnie z przodu!!!"
Radość z wykonanego zadania jest ogromna A satysfakcja Trenera to najlepsza nagroda
Taki Trener to Skarb! Nie tylko mobilizuje, ale także poszerza wiedzę i odkrywa przed nami tajniki treningowe
Jest radość, jest satysfakcja, jest mobilizacja! Zmęczenie też jest
Po porannych tysiączkach był basen. Solidnie i bez przerwy 40 długości w 45 minut... jest jeszcze nad czym pracować!
Wieczorem lekka siłownia, po której nawet piłka lekarska się spociła żebym nie marudziła, że było za słabo... Kołcz podpuścił mnie i wpuścił na bieżnię lekkoatletyczną
Biegło się, jak po dywanie... powietrze dość ciężkie trochę męczyło i po pierwszym okrążeniu już miałam dość...
Wtedy Judasz (Kołcz) wkroczył do akcji i kolejny raz mnie podpuścił wyśmiał moje tempo i "zalecił" powtórkę a dwa razy powtarzać mi nie trzeba zaliczyłam kolejne okrążenie próbując dogonić Mistrzynię Polski w chodziarstwie... tak szybko szła, że nawet biegiem jej nie dogoniłam jest niesamowita! Po tym okrążeniu mój żołądek znów zaczął się buntować i wiedziałam, że jak nie odpuszczę to oddam zjedzony wcześniej obiad...
Mówiąc wprost... ZDECHŁAM! Z uśmiechem na twarzy i mam nadzieję, że rano się podniosę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz