(...) Tułów jest źródłem całej siły, która wprawia nas w ruch.
To by wyjaśniało sytuację, w której znalazłam się na maratonie.
W momencie, gdy nogi odmówiły mi współpracy – stanęłam w miejscu. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Chciałam ruszyć, a nogi stały. ERROR!
Nie chciałam zejść z trasy… nigdy w życiu! Zawsze walczę do końca. 36 km – tak niewiele zostało do mety. Energii miałam mnóstwo, ale nogi zostały odłączone od reszty organizmu. Nieświadoma techniki, jaką zastosowałam zaczęłam napędzać nogi tułowiem. Ruch rąk i tułowia rozkołysał całą resztę. Sprawiłam, że nogi bezwładnie, ale posłusznie człapały za moim ciałem. Przez te 8 km rozkręciłam je na tyle, że na metę mogłam już wbiec. To była heroiczna walka, którą wygrałam.
Teraz, czytając „Bieganie bez wysiłku” zaczynam rozumieć, co zrobiłam z własnym ciałem! Jaką siłę i potęgę ma umysł, że potrafi zmusić ciało do ruchu. To była idealna współpraca. Do dziś mam ciary na plecach, jak o tym myślę. (...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz