niedziela, 3 lutego 2013

Balansowanie na granicy wytrzymałości i bólu


Manipulacja naszej psychiki może stać się drogą do sukcesu? Być może, ale na ile możemy przechytrzyć własne myśli, by nie ponieść klęski? Balansowanie na granicy wytrzymałości jest jak spacer po linie nad przepaścią. Wystarczy jeden nieprzemyślany ruch i spadamy w tą przepaść na łeb, na szyję. Żeby przejść po takiej linie wszystko musi być dograne na 100%, a nawet na 200%. Tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za zwycięstwo bądź porażkę.
Brzmi egoistycznie, ale prawda jest taka, że… każdy sobie rzepkę sam skrobie :) Każdy trening wzmacnia Twoją psychikę. Biegniesz w deszczu, auta jadące obok nie zwracają na Ciebie uwagi i fundują fontannę z kałuży. Masz ochotę skopać tyłek kierowcom, ale tego nie robisz, bo przecież ich nie dogonisz. Biegniesz dalej z poczuciem, że oni są nic nie warci. A Ty? Ty jesteś silniejszy! Przemierzasz trasę mimo przeciwności i nawet przez myśl Ci nie przejdzie, żeby się poddać. Twardziele się nie poddają :) Choć taka sytuacja to naprawdę pikuś.
Wyobraź sobie przygotowania do maratonu. Jeśli masz już za sobą królewski dystans – zrozumiesz o co mi chodzi. Przed Tobą kolejne długie wybieganie. Musisz pokonać dystans. Tu nie ma wymówki, że nie chce się, że brak czasu, ze zła pogoda… od tego zależy Twój start! Wybiegasz na spokojnie, bez napinki. Jesteś na 20 km, przed Tobą jeszcze 15 km - czujesz, że forma jest ponad normę, a za 3 km nagle nie dajesz rady. Zaczyna Cię wszystko boleć. Od stóp, po kolana, przez żołądek, aż po psychikę. Masz wrażenie, że z każdym krokiem jest coraz gorzej. Wbrew pozorom, każdy taki trening uczy nas samych siebie. Po kilku takich sytuacjach jesteś w stanie ocenić rodzaj bólu. Czy jest to tylko zmęczenie czy może wdziera się kontuzja. Umiejętność słuchania swojego organizmu to bardzo ważny element treningowy. Musisz nauczyć się współpracować ze swoim ciałem. Bez tego polegniesz szybciej niż myślisz. Tu nie ma miejsca na cwaniactwo. Za to mile widziane są wytrwałość, siła i umiejętność sterowania własnymi myślami. To ostatnie ma największą moc. Bo co robić, gdy dopadnie Cię zmęczenie, ból lub zwyczajna niemoc? Osobiście nie wyobrażam sobie zejść z trasy… chyba, że czołg rozjechałby mi nogi ;)
Jeśli powiem, że możemy kontrolować ból, uwierzycie? A jeśli powiem, że nie każdy ból jest istotny? Tak samo uważa Scott Jurek w swojej książce „Jedz i biegaj”. Już po pierwszych rozdziałach pomyślałam sobie „ale ze mnie amator!” Wiedziałam, że można przekraczać granice wytrzymałości, ale nie wiedziałam, że aż tak! Okazuje się, że psychikę można tak wytrenować, że będzie niemal jak z gumy.
Możemy ból wyprzeć z głowy. Zwyczajnie go zlekceważyć i udać, że nie istnieje. Jest to ryzykowne dla tych, którzy nie zdążyli poznać zasad działania swojego organizmu. Ale warto wiedzieć, że tylko od nas zależy czy pogłębimy ból i pozwolimy by przejął nad nami kontrolę, czy wyrzucimy go z głowy i dodamy sobie w ten sposób więcej sił. Każda taka zwycięska walka z własnymi słabostkami to krok do przodu. Krok ku temu by być lepszym! Taki nasz trening mentalny.
Niektórzy uważają, że pokonanie maratonu (42,195 km) to rzecz niemożliwa. Oczywiście mam tu na myśli osoby, które nie biegają ;) Zaskoczę Was! Są tacy, dla których maraton to luźna przebieżka. Lekka rozgrzewka przed konkretnym startem. Przykład: 80 km przez Bieszczady (Bieg Rzeźnika), biegi ultra na 50km lub 80km po górach. Już Ci słabo? A co powiesz na 160 km przez kalifornijskie góry Sierra Newada (Western States Endurance Run)? Albo 217 km przez Dolinę Śmierci (Badwater Ultramarathon). Szaleństwo? Pewnie i tak, ale dzięki takim wariatom wiemy, że nie ma rzeczy niemożliwych. Właśnie Jurek Scott jest wielokrotnym zwycięzcą tego typu dystansów. Udowodnił w swojej książce, że wytrzymałość to granica, którą sami tworzymy. Ból zaś jest tylko lekkim hamulcem, który nie pozwala ponieść się emocjom. Powoduje, że nabieramy pokory i wrzucamy „ekonomiczny” bieg, podczas którego odpoczywamy.
To, jak długą drogę jesteśmy w stanie pokonać, zależy tylko od nas samych. Trenuj solidnie i umacniaj głowę. Przekraczaj własne bariery, by przekonać się, że naprawdę stać Cię na więcej, mimo, że wewnętrzny głos podpowiada coś innego. Przekrzycz ten głos i udowodnij, że Ty masz rację, nie on! Pokaż, że jesteś prawdziwym twardzielem, który potrafi przechytrzyć własne myśli i ból :)
Gdy już osiągniesz stan samokontroli, pokonanie linii nad przepaścią będzie dla Ciebie łatwiejsze i przyjemniejsze. Musisz tylko nauczyć się słuchać swojego umysłu, ciała, całego organizmu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz