środa, 27 lutego 2013

Wiosna! zbliża się wielkimi krokami :D

Nie wiem jak wy, ale ja poczułam dziś w płucach wiosnę :D wróciłam po pracy, jak zwykle śpiąca i zmęczona (stan zmęczeniowy nie odpuszcza, choć jest lepiej) i przeszło mi przez myśl, żeby położyć się spać... nim zdążyłam to uczynić zaczęłam rozmowę z koleżanką z redkacji i nie wiedząc kiedy zaczęłyśmy ustalać plan treningowy na dzisiejszy wieczór :D Koleżanka miała w planie trening szybkościowy... obiecałam więc, że zmuszę się chociaż do interwałów, byleby przyspieszyć choć trochę tempo biegu... wyszłam z prawie śpiącymi oczami i zaczęłam lunatykowanie :P ale wystarczył 1 km by się rozbudzić i nabrać wigoru! Oczy się otworzyły i postanowiłam zrobić 10 km interwałów. Tylko że moje nogi kompletnie przestały mnie słuchać! Nie liczyły się z moim zdaniem i biegły własnym tempem... szybszym niż ja! Nabrały takiej prędkości, że aż mp3 się rozładowała z wrażenia :D skoro brakło muzyki, żeby się nie zanudzić, zaczęłam ścigać się z samochodami :D Lędziny w godzinach popołudniowych to idealne miejsce na wyścigi :P auta suną się w korku, a sfrustrowani kierowcy sapią nerwowo, bo tracą czas. I nagle jakaś mała szarańcza zaczyna ich w tym korku wyprzedzać! hehe miałam niezłą przewagę nad nimi :D Nogi niosły mnie dalej i szybciej i nawet nie zauważyłam kiedy skończyła mi sie trasa...a energia aż kipi ze mnie! Szkoda byłoby zmarnować taką chwilę :) Dowaliłam więc kolejne 6 km w dość szybkim tempie z czego ostatnia prosta to był prawie sprint :D:D Uda aż piekły z wysiłku, a do domu po schodach wchodziłam prawie na czworaka :D Sponiewierałam się jak nigdy! I dobrze mi z tym :D uśmiech z twarzy nie schodzi :D Oczywiście padła nieoficjalna życiówka - 16km w 1h 29min :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz