piątek, 25 kwietnia 2014

Śnięta ryba... :D

Biegałam!!!!!! BIEGAŁAM!!! B I E G A Ł A M ! ! ! ! !

Beztrosko, bez bólu, przed siebie, z uśmiechem na twarzy i nawet słońce świeciło!!! 
....a później zadzwonił budzik i trzeba było biegiem powrócić do rzeczywistości  Trochę już rozpędzona dotarłam na rehabilitację i na widok mojej koszulki słyszę: "Witamy panią z katorżnika, też tam biegłem!"
OOOoooooo... a to Ci numer  to, że Pan rehabilitant biegał, to wiedziałam, bo już ten temat przerobiliśmy, ale że katorżnik? Pan wydaje się być bardzo spokojny, stąd moje zdziwienie (pozytywne oczywiście!) 
A wiadomo, że biegacz biegacza zrozumie  i jego bolączki związane z kontuzją również 
Po zabiegach czas na basen! Trening ciężki... choć początek zapowiadał się na lajcik  Śmichy chichy, kraul w formie nonszalanckiej (nie pytajcie, jak to wygląda, bo to wie tylko trenejro  ja siebie nie widzę w wodzie :P) i po luźnej rozgrzewce przyszedł czas na... MASAKRĘ!!!
Pływanie z jak najmniejszą ilością oddechów... i nagle człowiek czuję każdy kawałek ciała, który zaraz wybuchnie z braku tlenu!
Naprawdę nie miałam już sił i nawet próbowałam przekonać trenera, że NIE MAM SIŁ! Ale on takich słów nie rozumie, jakby istniała taka autoblokada, która nie dopuszcza pewnych słów do jego uszu I kiedy ja mówię, że już nie mogę, nie dam rady, on odlicza 5 sekund do startu...no i nie ma, że boli. Trzeba płynąć!
Kolejna seria mnie zabija i od nowa próbuję wytłumaczyć trenerowi, że JA MÓWIĘ STOP! I co słyszę?
"Przygotuj się, za 5 sekund kolejna seria!"


Odgrażanie się, że poskarżę się mamie i że bezczelnie zaraz mu się tu rozpłaczę też nie pomogło...co za nieczuły mężczyzna!!!
Błagalnym tonem mówię, że DYNIA MNIE RYPIE!!!! Tlenu mi brakuje! A co na to trener?
"Coooo? Nie słyszę! Za 10 sekund kolejna seria"
Właśnie tą znieczulicą pokazał mi, że dam radę  Nie reagował na moje marudzenie, a ja musiałam płynąć... Owszem, mogłam wyjść z basenu i odpuścić, ale nie o to chodzi, by się poddawać. A Trener jest świetnym motywatorem i jak nie kijem, to marchewką będzie kusił 
Kiedy usłyszałam, że mogę wyjść z basenu, przez ułamek sekundy byłam szczęśliwa ale  tylko przez niewielki ułamek, bo widząc, w którą stronę zmierza trener, wiedziałam co mnie czeka  Skoki do wody i 50m lecę z ograniczonym oddechem...
Byłam naprawdę słaba, jak dętka i miałam wrażenie, że jak wskoczę do wody, to z niej nie wypłynę! No i znów się targujemy "Jak przepłyniesz to w 57 sekund to możesz iść do domu. Jak nie dasz rady, to lecisz kolejne serie..."
Zła wiadomość jest taka, że nie dałam rady wykonać tego w 57 sekund...puchłam, odpuszczałam i zwalniałam... dobra jest taka, że mimo ogromnego zmęczenia i (w moim mniemaniu) skrajnego wyczerpania zaliczyłam zadanie w 58 sekund z groszami... to i tak dobry wynik! 
Zdecydowanie trenerowi należy się medal za cierpliwość i podejście do mnie 
Nie wiem tylko jak wytrzymam 8h w pracy, bo w tym momencie nie mam sił, by utrzymać oczy w pozycji otwartej o_o
P.S.
Raz trener zareagował na moją niemoc...
"Shit happens!"  - i właśnie za to go lubię 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz