piątek, 7 grudnia 2012

Jak radzić sobie z emocjami na trasie cz.1


To, że wysiłek fizyczny potrafi rozładować stres – wiemy. Ale jak rozładować stres podczas wysiłku? Nawet najmniejsze niepowodzenie może wywołać w nas uczucie zdenerwowania. A wtedy wszystko leci na łeb, na szyję... Masz za sobą długi okres ciężkich przygotowań. Chcesz wypaść jak najlepiej, gdy nagle przed startem dopada Cię choroba. Odpuszczasz? Zależy od samopoczucia. Adrenalina potrafi zdziałać cuda :) Na trzy tygodnie przed swoim pierwszym maratonem dopadło mnie przeziębienie. Szybko zaczęłam brać tabletki i wydawało mi się, że opanowałam sytuację. Na tydzień przed startem – angina! I nerw sięgający zenitu! Skończyło się antybiotykiem, ale biegu nie odpuściłam! Na szczęście nie czułam na trasie osłabienia... po trasie zaś odczułam je z nawiązką. Emocje opadły, adrenalina już nie trzymała na wysokich obrotach. Czułam się jak wypruty flak! Pomijam sam dystans, po którym miałam prawo być zmęczona. Okazuje się, że moje być albo nie być zależało od nastawienia psychicznego. Wszystkim rządzi głowa. Bez wyjątku! Jak sobie wmówisz, że nie dasz rady, to tak właśnie będzie! Dlatego pierwsza i najważniejsza zasada podczas jakichkolwiek niepowodzeń to: MYŚL POZYTYWNIE!!! Trzeba wyprzeć z siebie złe emocje... Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Czasem złapie kolka, but obetrze stopę lub co gorsza, zacznie doskwierać jakiś ból. I co wtedy zrobić? Początkowo sama nie wiedziałam co robić. I okazało się, że wybierałam najbardziej zgubną drogę. Zaczynałam zastanawiać się, co boli bardziej... Czy kolano, czy kręgosłup od nierównego terenu, czy płuca, które chciałam wypluć, czy może żołądek, który również chciałam oddać... Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Pojawiła się myśl, żeby zejść z trasy. W duchu wyklinałam się od najgorszych i chciało mi się wyć... Typowa ściana biegacza...nie umiałam już dalej walczyć! W tym samym momencie do wewnętrznego dialogu włączył się drugi głos, który mówił „Ty i rezygnacja? Nie ma mowy! Zobacz jak daleko zaszłaś!!!” Zaczęłam powtarzać sobie w głowie „Dam radę”, jak mantrę. Tylko 2 słowa – krzyczałam je do siebie, aż w nie uwierzyłam i biegłam dalej. Po kilku kilometrach zorientowałam się, że nic mnie już nie boli. Ból został wyparty, a na twarzy znów pojawił się uśmiech ;) Zadowolona dobiegłam do mety... zwyciężyłam! Z własnymi słabościami i emocjami – najcięższymi przeciwnikami.
Jaki z tego wniosek? Nie wolno pogłębiać negatywnych myśli. One ściągają na siebie kolejne i zapędzają w kozi róg. Rodzi to ogromny stres. Poczucie, że nie osiągnęło się zamierzonego celu budzi rozgoryczenie i zrezygnowanie.
Wszystko siedzi w naszej głowie!
I tylko od nas zależy, po której stronie się znajdziemy.

1 komentarz: