środa, 12 lutego 2014

Umarła w biegu ;)

Emil Zatopek powiedział kiedyś:

"Jeśli chcesz biegać, przebiegnij kilometr… Jeśli chcesz zmienić swoje życie, przebiegnij maraton"


Dzisiejsza wersja tego przesłania brzmi:


"Chcesz zmienić swoje życie, zrób tysiączki z trenerem" - Paweł Grzonka


Nie raz już robiłam tego typu trening, ale ten dzisiejszy miał zupełnie inny wymiar. Przede wszystkim w końcu miałam idealnie odmierzone odległości i nie musiałam biec "na oko". Po drugie - precyzyjnie mierzone tempo, którego też nie umiałam oszacować w trakcie danej chwili. I najważniejszy element: genialny motywator!!! 
Mimo że było ciężko, trener nie pozwolił odpuścić. Wiedział, że potrafię dać z siebie więcej. Kiedy zwalniałam, on popędzał. Miałam trzymać się jego tyłów, niczym wrzód na tyłku. 


"Dawaj Ania! Zajedziemy te tysiączki!" 


Pierwszy km w tempie 4:49/km
Drugi i trzeci około 5:00/km
Czwarty miał być najszybszy... i udało się!!! 4:48/km 


Żołądek miałam już w gardle, a jedyne myśli jakie miałam w głowie to... "szybciej leszczu, nie daj satysfakcji temu co biegnie z przodu!!!"  
Radość z wykonanego zadania jest ogromna  A satysfakcja Trenera to najlepsza nagroda  
Taki Trener to Skarb! Nie tylko mobilizuje, ale także poszerza wiedzę i odkrywa przed nami tajniki treningowe  
Jest radość, jest satysfakcja, jest mobilizacja!  Zmęczenie też jest 


Po porannych tysiączkach był basen. Solidnie i bez przerwy 40 długości w 45 minut... jest jeszcze nad czym pracować!

Wieczorem lekka siłownia, po której nawet piłka lekarska się spociła  żebym nie marudziła, że było za słabo... Kołcz podpuścił mnie i wpuścił na bieżnię lekkoatletyczną 

Biegło się, jak po dywanie...  powietrze dość ciężkie trochę męczyło i po pierwszym okrążeniu już miałam dość... 

Wtedy Judasz (Kołcz) wkroczył do akcji i kolejny raz mnie podpuścił  wyśmiał moje tempo i "zalecił" powtórkę  a dwa razy powtarzać mi nie trzeba  zaliczyłam kolejne okrążenie próbując dogonić Mistrzynię Polski w chodziarstwie... tak szybko szła, że nawet biegiem jej nie dogoniłam  jest niesamowita! Po tym okrążeniu mój żołądek znów zaczął się buntować i wiedziałam, że jak nie odpuszczę to oddam zjedzony wcześniej obiad...


Mówiąc wprost... ZDECHŁAM! Z uśmiechem na twarzy  i mam nadzieję, że rano się podniosę 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz