Generalnie bieg bardzo kameralny, organizowany przez Wojskowy Klub Biegowy META Lubliniec. W związku z tym większość uczestników to prawdziwi, wytrenowani twardziele!
Od samego początku było narzucone dość mocne tempo... Z Anitą jak zwykle biegłyśmy ramię w ramię, a jako osoby "z zewnątrz" rzucałyśmy się troszkę w oczy. Było widać, że wszyscy się tam znali, a tu nagle jakieś nowe twarze
Przyjęte uśmiechami, a na trasie dopingowane przez resztę załogi można powiedzieć, że... przetrwałyśmy umęczyłyśmy się strasznie! Tempo było szalone, a ambicje nie pozwalały nam na bycie ostatnimi
W trakcie biegu nawet przeszło mi przez myśl... koniec biegania!!! Męczę się i puchnę i na co to komu... Biegłyśmy cały czas wyznaczonym tempem, ale jakoś nie odczułam, że prędkość ta jest - jak na moje możliwości - trochę wyśrubowana obie naprawdę miałyśmy dość! Na mecie wycisnęłyśmy z siebie jeszcze resztki energii i o mały włos wyszłoby z nas poranne śniadanie
Dopiero, jak zobaczyłyśmy czas...zrozumiałyśmy dlaczego tak się męczyłyśmy 7 km w 36 minut to nasz kolejny życiowy rekord
Uśmiech wrócił
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz