Po męczącym dniu w pracy wychodzę na trening. Oczywiście z założeniem, że
w ten sposób rozładuję stres i dodam sobie energii na resztę dnia. Czy na
pewno? Okazuje się, że niekoniecznie... Nie raz zdarzyło się, że wróciłam z
treningu bardziej sfrustrowana i zniechęcona. Przyczyna tego stanu jest bardzo
trywialna: brak kultury na drodze! Lub jak kto woli, zwyczajny ludzki egoizm.
Prosty przykład: biegnę ścieżką pieszo-rowerową. Pasy są wyraźnie oddzielone
grubą, ciągłą, białą linią. Gdyby ktoś jednak tej linii nie zauważył, dodatkowo
na ścieżce rowerowej namalowano poziome oznakowania. Wydawałoby się, że to
ułatwi swobodne poruszanie się. I tu Was zaskoczę! Okazało się, że to wcale nie
jest takie oczywiste, jak być powinno.
Biegnę sobie spokojnie, wsłuchując się w rytm muzyki. W pewnym momencie
na „mojej” ścieżce dostrzegam rowerzystę
z wrogim wyrazem twarzy. Widzę, że rusza ustami... chyba coś do mnie mówi, więc
wyciągam grzecznie słuchawki z uszu. W tym samym momencie pożałowałam, że je
wyciągnęłam. Wysłuchałam nieocenzurowanej litanii na temat mojej bezmyślności.
(Czy na pewno mojej? J ) Wyjaśniłam panu, że ścieżka rowerowa znajduje się
obok i tam mu nikt nie będzie przeszkadzał. W związku z tym usłyszałam jeszcze,
że jestem bezczelna i nie szanuje starszych osób... Wolałam nie wdawać się w
dyskusję. Dałam się wyprzedzić i poczłapałam dalej. Nastrój niestety pogorszył
się i bieg stał się kiepską formą relaksu. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego
ludzie tak bardzo utrudniają sobie życie? Ktoś wymyśla oznaczenia, próbuje
uporządkować komunikację, żeby ułatwić nam życie, a ludzie i tak to ignorują i
jeszcze mają pretensje. Ciężka sprawa...
Drugim, równie uciążliwym elementem treningów są psy, a raczej ich
właściciele. W końcu to ich obowiązkiem jest dopilnowanie pupila. Z
doświadczenia już wiem, ze gdy na horyzoncie pojawia się pies, najbezpieczniej
jest zwolnić lub przejść do marszu. Reakcje zwierząt są różne. Niektóre
zaczynają biec za nami w myśl zabawy, a jeszcze inne reagują bardziej
agresywnie. Aż mi się łydki spinają na widok psa warczącego w stronę moich nóg.
A co gorsza właściciele nie reagują! Podczas jednego luźnego wybiegania
natknęłam się na pana spacerującego z psem. Szybka ocena sytuacji: pies na
smyczy, chodnik szeroki – nie powinno być kłopotów...a jednak! Właściciel
luzuje smycz i pies przebiega przez całą szerokość chodnika blokując mi trasę.
Zmuszona byłam ustąpić miejsca i zbiec na ulice. Nie oceniłam jednak wysokości
krawężnika i dość niefortunnie wykręciłam kostkę. Trening z głowy. Miałam
ochotę wysłać tego pana w kosmos, razem z psem. Na ich szczęście ból w nodze
nie pozwolił mi tego uczynić. I chyba nie muszę dodawać, że ani pomocy nie
było, ani słów „przepraszam”, czy chociażby zwykłego grzecznościowego „czy nic
się nie stało?” Otóż stało się! Ludzki egoizm osiągnął apogeum, a moja wiara w
życzliwość spadła do zera. No ale nikt nie mówił, że będzie lekko... J
Was też spotykają podobne sytuacje podczas treningów? Jak sobie z nimi
radzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz