wtorek, 29 października 2013

Najgorszy trening to taki, który się nie odbył! :)

To nie jest mój dzień... ewidentnie! 

Już od rana była walka... nogi niby chciały biec, już tupały w miejscu, a oczy wciąż zamknięte. Im mocniej nogi chciały, tym powieki mocniej się zaciskały... 

Z doświadczenia już wiedziałam, by nie wychodzić z domu bez soczewek  zwłaszcza, kiedy oczy dalej śpią... 
Oczy założone, buty założone - można ruszać 

Szzzuuuraniem nawet bym tego nie nazwała... jakoś tak ciężko i bez energii. A przecież na pusty żołądek nie ruszyłam. Zwolniłam i to dość znacznie, bo zrobiło się słabo... hmm  szybka ocena sytuacji: przed biegiem posiłek wciągnęłam, wyspać się nawet wyspałam, ubiór lekki - nie przegrzewałam się, ale coś jest nie tak... nie jestem przemęczona czy przetrenowana... zwalam więc winę na brak słońca i szuram nogami dalej  

W połowie drogi rozładowała się mp3 - szlag! Wszystko idzie nie tak, jak powinno!

Pomimo tych maleńkich przeszkód - JAKOŚ przetrwałam  

Liczę, że jutro będzie lepiej. Nie ma co narzekać  Od drugiego trenera (Leszka) nauczyłam się, że nawet najgorszy trening zawsze wnosi coś dobrego w kolejny 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz