wtorek, 1 października 2013

Test skarpet kompresyjnych NESSI

Na temat kompresji powstają niezliczone legendy. Zdania są podzielone. Jedni sobie chwalą, inni niekoniecznie. Słyszałam, że to tylko efekt placebo, albo że faktycznie działa, ale kompresja znika po kilku praniach… Sama byłam ciekawa, jak to działa, czy w ogóle działa, a jeśli tak – to w jakim stopniu.

Po zeszłorocznym maratonie moje łydki w trakcie biegu były tak spięte i opuchnięte, że miałam wrażenie, że za chwilę wybuchną i będzie po mnie… Był to mój debiut na królewskim dystansie, a wiedza na temat kompresji była mi tak znana, jak wszelkie nowinki technologiczne. Jednym słowem – czarna magia! Zmysł obserwatora i pilnego ucznia pozwolił mi zauważyć, że część maratończyków ma na sobie jakieś dziwne podkolanówki. Po powrocie do domu postanowiłam pobuszować w sieci i znaleźć informacje na temat dziwnych skarpet, które swoją obcisłością powodowały u mnie wytrzeszcz oczu ;)
Otóż te dziwne podkolanówki, bądź getry (w takiej wersji też są dostępne na rynku) to właśnie kompresja.

Czym jest kompresja?

To technologia ułatwiająca pracę mięśni i ich regenerację. Żyły oraz tętnica przy wzmożonym wysiłku są odpowiednio uciskane, by krew mogła swobodnie krążyć i dostarczać tlen do mięśni. Jednocześnie zapobiega zakwaszaniu mięśni, stąd warto zakładać je także po wysiłku.

Postanowiłam wypróbować na sobie to cudo. Firma Nessi oferuje model podkolanówek termoaktywnych z Jonami Ag+ Prolen Siltex. W planach był Maraton Warszawski – idealna okazja do testów. Ale! Najważniejsza zasada: nie zakładaj na maraton rzeczy, których wcześniej nie przetestowałeś. Czasami nawet najlepsze marki mogą sprawić zawód i okaże się, że sprzęt się nie sprawdzi. Przy tak dużym kilometrażu, jakim jest maraton, nie możemy sobie pozwolić na takie eksperymenty. Zgodnie z tą zasadą testy rozpoczęłam zdecydowanie wcześniej.
Początkowo podchodziłam do nich, jak do jeża. Leżały na półce, a ja oswajałam się z nimi wzrokowo. Miałam zwyczajnie mieszane uczucia wobec nich. Pierwsza przymiarka, z czystej ciekawości – pojawiają się obawy związane z rozmiarem. Najmniejszy dostępny rozmiar to 37-41. Moja stopa zaś mieści się raczej w przedziale 36-37. W związku z tym bałam się, że będą zwyczajnie za duże. Zakładam, naciągam, układam, wstaję, macam… patrzę na siebie w lustro… i co? Odbicie pyta się „co, łyso ci?” Ha! Było… a mama uczyła, by nie oceniać po wyglądzie ;) Podeszwa skarpety faktycznie nie była dopasowana idealnie. Co to znaczy? Układała się na stopie swobodnie. Dodatkowo podeszwa stopy jest ewidentnie wzmocniona, przez co jest grubsza. To obudziło kolejne obawy. Czy w trakcie biegu nie dorobię się obtarć i pęcherzy skoro stopa jest „luźna”? Górna część stopy jest jednak na tyle ciasna, że nie pozwala na przemieszczanie się materiału. Część oplatająca łydkę również trzyma się jednego miejsca. Jest jak druga skóra. Tak, jak zostanie ułożona na nodze, tak się trzyma i ani nie drgnie.


Wszystko dzięki odpowiednim włóknom zastosowanym w produkcji. Skład skarpet to:  Poliamid 80%, Elastan 12%, Prolen®Siltex 8%.
Jest to specjalnie zaprojektowana skarpeta kompresyjna o strukturze spiralnej, czyli, zwiększony ucisk idzie od stopy w górę łydki. Podzielona jest na 2 strefy. Pierwsza strefa na łydce z unikalnym systemem szycia zapewnia lepszą oddychalność łydki. Przednia część specjalnie uciskająca ma za zadanie zwiększać przepływ krwi.


Są termoaktywne, dzięki czemu w doskonały sposób odprowadzają na całej długości nadmiar potu, powodując przy tym optymalną temperaturę do pracy mięśni.
Przędza Prolen Siltex z jonizacją srebra zastosowane w stopie chronią przed rozwojem bakterii grzybiczych.
Stopa jest dodatkowo wzmocniona. Grubsza część stopy, która budziła moje obawy ma za zadanie chronić okolice Achillesa narażoną w trakcie wysiłku na urazy.
Oprócz tego stopa jest odpowiednio wyprofilowana – tłumi drgania powstające podczas aktywności i zapobiega efektowi spięcia stopy.
Wszystko wskazuje na to, że profesjonalizm i jakość wykonania są na najwyższym poziomie. Po dłuższych obserwacjach odłożyłam je jednak na półkę. Pozwoliłam im cierpliwie poczekać na swój czas. Okazało się, że przyszedł on szybciej, niż się sama spodziewałam. Otóż intensywne przygotowania do maratonu wywołały spore napięcie w łydkach. Trzeba było je ratować! Jak? Założyłam skarpety kompresyjne. Nie byłam pewna, jak zadziałają w praktyce. I czy w ogóle zadziałają. Zaszkodzić na pewno by nie zaszkodziły, więc spróbować warto. Ułożyłam je na łydkach i nie powiem, żeby ból i napięcie minęło. Zresztą nie o to w tym chodzi. Różnica była jednak wyczuwalna. Miałam wrażenie, że moje łydki są podtrzymywane odpowiednio, zwarte i gotowe do pracy. Wyszłam na trening i faktycznie ból był mniejszy. Co więcej… mimo ucisku, nie czułam skarpet na nodze. Nic mnie nie uwierało, ani nie obcierało. Stopa również zaskoczyła mnie na plus. Nie odczułam żadnego dyskomfortu w związku z luźniejszym ułożeniem podeszwy. Wręcz powiedziałabym, że uzyskałam w ten sposób większy komfort. Wzmocnienia dodatkowo amortyzują i chronią przed urazami.


Wszystko brzmi pięknie i bajecznie… i pewnie zastanawiacie się, ile takie cudo kosztuje :) Tu też was zaskoczę! Firma Nessi, którą mam okazję testować nie wymyśla cen z księżyca. Mimo, że marka naprawdę pnie się w górę, ceny pozostają przyjazne dla naszych portfeli.


99 zł za tego typu skarpety, to nie jest wysoka cena. Osobiście jestem naprawdę zadowolona z produktu i szczerze… te skarpety uratowały mi tyłek! A dokładniej łydy, które napięte, jak struna postanowiły zmierzyć się z dystansem 42 km 195 m. Masaże oczywiście też mnie ratowały, jednak skarpety dodatkowo podtrzymywały komfort, dzięki czemu zasłużyły na moje zaufanie. Nabiegałam w nich tyle kilometrów, że pozwoliłam sobie zabrać je na maraton. Miały okazję pozwiedzać stolicę w trakcie biegu. Podobało im się, ale mam wrażenie, że nie zmęczyły się… w przeciwieństwie do mnie. Nawet po takim wysiłku skarpety pozostały suche. Nie mogę więc powiedzieć, że dałam im wycisk nie zostawiając na nich, ani jednej suchej nitki… ale to zdecydowanie na plus ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz