wtorek, 23 lipca 2013

misja wykonana

Nie zawsze jest dzień, kiedy zrywamy się z łózka na równe nogi i biegniemy... i zdecydowanie dziś miałam taki dzień... walczyłam ze sobą strasznie. Chowałam się pod kołdrą z nadzieją, że nikt mnie tu nie znajdzie, a buty nie kopną mnie w tyłek ;) 6:30 to jeszcze ostateczna pora przed słońcem... w efekcie zrobiła się 7. Wstałam, ale z postanowieniem, że po treningu idę dalej spać! :D
Na szczęście słońce jeszcze nie skwierczało zbyt mocno. Nawet bym powiedziała, że było rześko :)
Zadanie wykonane: 8km + przerwa na rozciąganie i... interwały, przed którymi też zawsze się chowałam :P tym razem schować się nie miałam gdzie. Trzeba było zaliczyć tempo. I co pomyślałam podczas ostatniego przyspieszenia?
Cholerka... trener zepsuł mi plany! Chciałam iść spać po treningu, a po takich prędkościach, mogę o tym zapomnieć... rozbudziłam się to mało powiedziane... rozkręciłam się na maksa :D 

Czas na śniadanie: owsianka z czarną porzeczką :) taka mała nagroda za wytrwałość :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz