poniedziałek, 8 lipca 2013

Relacja z biegu opolskiego

XI Bieg Opolski im. Rodła. Organizowany jest zawsze w pierwszą sobotę lipca. Bez względu na pogodę. Choć lipiec to czas wysokich temperatur, w tym roku organizatorzy zapewnili znakomite warunki do biegania. Upału nie było, słońca też jakby troszkę brakowało, ale to było akurat na plus.  Trzeba przyznać, że jest to impreza ciesząca się coraz większą popularnością. Może nie aż tak ogromną, jak maratony, ale frekwencja z roku na rok rośnie.  W związku z tym tegoroczne zapisy zostały szybciej zamknięte. Organizatorzy widząc jednak entuzjazm biegaczy postanowili zrobić małą niespodziankę. Zwiększyli ilość uczestników i dzięki temu na starcie miało pojawić się 500 osób. Miało, bo wiadomo, że liczba ta zawsze ulega zmianie przed samym startem. W efekcie na linii startu stanęły 484 osoby, w tym 113  kobiet (23% !) To piękny wynik. Biegających kobiet jest coraz więcej, co bardzo cieszy.
Tradycją imprezy są biegi dziecięce odbywające się przed biegiem głównym. W tym roku wystartowało aż 200 małych i zdolnych biegaczy.  Buzia się cieszy na samą myśl, że tyle maluchów chce biegać i czerpie z tego nieopisaną radość. Jest nadzieja, że jak zaczną rozwijać pasję już od najmłodszych lat, to będziemy mieli w przyszłości niezłe grono zawodników.
Oprócz niespodzianki w postaci zwiększenia limitu uczestników, organizatorzy zapewnili jeszcze jedną atrakcję. Otóż trasa, którą biegli zawodnicy została zmieniona. Opole jest małe. Wyspa Bolko, jako chyba największy park w tym mieście, jest najpopularniejszym miejscem do biegania. W związku z tym dość znanym i oklepanym przez miejscowych biegaczy. Zmiana trasy biegu była więc lekkim wybawieniem. Choć uliczki wciąż te same, to jednak bieg był inny. Praktycznie większość trasy przebiegała przez park, a tylko jeden odcinek prowadził w okolicach wałów nad Odrą. Dla bardziej ciekawskich trasa była sfilmowana i udostępniona na stronie organizatora. Każdy mógł zapoznać się z dystansem i przetestować wcześniej trasę.
Start biegu głównego zaplanowany był na godzinę 11. Do biura zawodów należało udać się odpowiednio wcześniej, by odebrać numer startowy i chip. Jadąc na bieg, poza tabliczkami kierującymi na parking biegu opolskiego, nie zauważyłam żadnych reklam. Miasto żyło swoim rytmem. Jak w każdą sobotę. Nic nie zapowiadało imprezy, aż do wejścia na Wyspę. A dokładniej do naszego „zielonego mostku”. Przekraczając jego progi, miałam wrażenie, jakbym weszła w inny świat. Świat biegaczy. Pełny radości, endorfin, adrenaliny, a przede wszystkim pozytywnej energii. Niektórzy już się rozgrzewali, a część leniwie jeszcze się przeciągała i dobudzała. Tu na pomoc przyjechali wybawcy rozdający kawę. I to nie byle jaką, bo Idee Kaffee – kawa typowa dla sportowców. Nie obciążą żołądka i zawiera większą ilość białka, niż ta tradycyjna.
Oprócz tego pojawiły się stanowiska z odżywkami oraz punkty oferujące relaks i rozluźnienie. Jednym słowem Wyspa Bolko zamieniła się w Wyspę biegaczy. Naprawdę miło było popatrzeć, jak wszyscy razem świetnie się bawią. Jak jedna wielka rodzina.
Im bliżej do startu, tym emocje były większe. Instruktorka jednego z fitness klubów, będącego sponsorem biegu, przeprowadziła rozgrzewkę dla wszystkich biegaczy. Po takim wstępie uczestnicy ustawili się na linii startu i rozpoczęli odliczanie. 3..2…1… Start! Z uśmiechami na twarzy wszyscy ruszyli przed siebie. Choć część osób miała obawy czy nie pogubi się na trasie (filmik dostępny na stronie organizatora z wyznaczoną trasą nie był w 100% precyzyjny), to jednak przekonali się, że obawy były niepotrzebne. Trasa była bardzo dobrze oznaczona. Każdy kilometr wyraźnie opisany. Jedynie mylący był moment na 4 kilometrze. Zazwyczaj punkt sczytywania czasów znajduje się dokładnie  w połowie trasy. Z racji tego, że wyznaczone pętle nie były równe, punkt ten będący jednocześnie metą, znajdował się o 1 km wcześniej. Tak więc wbiegłam na ten punkt, zobaczyłam czas na zegarze i zdziwiłam się, że biegnę na taki czas. Zdecydowanie za dobry, jak na mnie. Nie żebym w siebie nie wierzyła. Zwyczajnie znam swój organizm i tempo. Dodatkowo mimo że pogoda, choć wydawała się być idealna, spłatała niemałe figle. Otóż ta piękna parkowa przyroda, którą podziwialiśmy w trakcie biegu, zasłoniła dopływ powietrza. W efekcie zrobiło się duszno i nie było czym oddychać. Nie wpłynęło to pozytywnie na wyniki zawodników. Poza tą jedną niedogodnością chyba nie było nic więcej, na co można by ponarzekać. Szczególnie, że biegacze z natury są raczej bezproblemowi. A jeśli chodzi o sprawy, na które nie ma nikt wpływu – luzujemy na całego. Nie przejmujemy się przeciwnościami i biegniemy dalej. Po drodze zaliczamy punkty z wodą i kurtyny wodne zorganizowane przez straż pożarną. Te odcinki zdecydowanie były rajem. Część osób celowo zwalniała przy kurtynach, by nacieszyć się chłodem. Orzeźwieni ruszali dalej, by za chwilę rozpędzić się i efektywnie wbiec na metę. A tam? Na każdego czekał zasłużony medal. Dodatkowo każda z pań na mecie otrzymała różę, co było pięknym gestem. Z mety przesuwaliśmy się w głąb tłumu, by dalej otrzymać resztę pakietu. Izotonik, woda, bułka i ciekawy upominek od organizatorów: wielofunkcyjny komin z logiem stowarzyszenia „Bieg Opolski”. Przyda się zimą :)
Po biegu przyszedł czas na koronację zwycięzców i losowanie nagród wśród uczestników biegu. Wszystko w pięknej atmosferze, która zdecydowanie była na najwyższym poziomie. Czekamy na kolejne edycje biegu, kolejne emocje i oczywiście kolejne osiągnięcia zarówno biegaczy, jak i organizatorów, którym także należy się medal!


1 komentarz:

  1. Bałabym się pobiec...pewnie skończyłabym gdzieś w połowie :D

    OdpowiedzUsuń